środa, 15 listopada 2017

Z trupami nie ma żartów - "Szamanka od umarlaków" Martyny Raduchowskiej

O tej książce na samym początku nasłuchałam się i naczytałam wiele dobrego. Potem zdania zaczęły być bardziej podzielone, a że akurat potrzebowałam odskoczni od takich "poważnych" książek, z którymi mam ostatnio do czynienia i których czytanie idzie mi dość mozolnie, to postanowiłam sprawdzić, jak to w końcu z tą Szamanką jest.

 





Tytuł: Szamanka od umarlaków
Seria: Szamanka od umarlaków
Autor: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 352






Pewnie wiele osób marzy o tym, żeby któregoś dnia wreszcie okazało się, że są w posiadaniu magicznych mocy, a świat czarodziejów stoi przed nimi otworem. Niektórzy wypatrują sowy z listem, inni czekają na jakiś znak od niebios, ale nie Ida Brzezińska. Dziewczyna należy bowiem do znamienitego rodu, istnych VIP-ów wśród czarodziejów, wróżbitów itd. i... zasadniczo wcale jej to nie interesuje. Sama mówi o sobie, że jest czarną owcą, a coś koło dwudziestu pokoleń najznamienitszych magów załamuje nad nią ręce. Ida nie tylko nie wykazuje absolutnie ŻADNYCH zdolności magicznych, ale tez nie chce mieć nic wspólnego z tymi wszystkimi czarami-marami. Marzą jej się studia i normalne życie. Już nawet jest o krok od osiągnięcia tego celu, ale nawet ucieczka z domu nie chroni jej przed przeznaczeniem, kiedy okazuje się, że dziewczyna jest medium i nie tylko ona widzi umarłych i może z nimi rozmawiać, ale oni również ją wyczuwają i lgną do niej niczym Grażyny do promocji w biedrze. Trzeba tu też zaznaczyć jedną rzecz: to nie Ida ma Pecha. To Pech ma Idę i szykuje dla niej prawdziwą lawinę kłopotów i nadprzyrodzonych komplikacji.


Czasem to aż mi głupio, ale w przypadku Szamanki..., oprócz zachęcającego opisu i opinii czytelników, jednym z czynników, które pchnęły mnie do zakupu książki, znów była okładka. Tak, kiedy widzę ładne wydanie, to moja zdolność racjonalnego myślenia idzie sobie wtedy na spacer, zazwyczaj w parze z postanowieniem, że "w tym miesiącu nie kupię już żadnej książki". I wiecie co? Tym razem też tego nie żałuję :D Oprócz tego, że Szamanka... posiada ciekawą okładkę, została również zaopatrzona w kilka ilustracji, które oddają klimat wydarzeń. Lubię takie wstawki, bo urozmaicają lekturę i przyjemnie się je ogląda, choć w tym wypadku nie należą do rodzaju impresjonistycznych widoczków.
 
Na początku, a nawet przez pierwsze kilkadziesiąt stron, lektura nie wywołała u mnie efektu "wow". Ot, młoda dziewczyna buntuje się przeciwko wszystkim i wszystkiemu, chce żyć po swojemu, w tajemnicy przed rodziną idzie na wymarzone studia, tyle tylko, że ten bunt skierowany jest głównie przeciwko swojemu czarodziejskiemu dziedzictwu. Krótko mówiąc, szału nie było. Sama główna bohaterka też jakoś tak niespecjalnie zawojowała moje serce, chociaż jej nonkonformizm akurat do mnie przemawiał, a opisy początków studenckiego życia wywoływały uśmiech.


Od razu powiem, że z każdą przeczytaną stroną było lepiej i również Ida zaczęła bardziej mi pasować. Co do świata przedstawionego, nie ma tutaj rozbudowanych opisów, bo akcja jest osadzona we współczesnych realiach, ale to pojawiające się postacie robią całą robotę. Autorka stworzyła masę nietuzinkowych bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się ciotka Tekla, która jest mentorką Idy i wprowadza ją w tajniki pracy medium. Jej sposób mówienia bezpośrednio do kogoś per "pójdzie i zrobi", albo "niech się nie przejmuje" są specyficzne, ale sprawiają również, że ciotka staje się oryginalnym indywiduum. Przy całej swojej surowości i raczej staroświeckich poglądach jest jednak na swój sposób sympatyczna i nie można jej nie polubić, a przede wszystkim stara się jak może, żeby nauczyć buntowniczą dziewczynę jak najwięcej. Również duchy, z którymi przyszło Idzie mieszkać, wprowadzają i sporo zamieszania w i tak skomplikowane życie naszego medium, i nutkę tajemnicy. Bardzo podobała mi się kreacja członków Wydziału Opętań i Nawiedzeń, czyli takiego oddziału specjalnego do spraw magicznych. Autorka idealnie przedstawiła tutaj bezwzględnych profesjonalistów, zachowujących zimną krew niemal w każdym przypadku. Tuszowanie spraw zaburzających ogólny porządek, sprzątanie bałaganu po walce z demonami - wiecie, tak jak w "klasycznych" sprawach kryminalnych, tyle że takich bardziej nadprzyrodzonych.
 
Ciekawym zabiegiem jest nadanie w pewnym stopniu cech personalnych Pechowi. Niczym mały chochlik, zaciera ręce za każdym razem, kiedy Ida pakuje się w jakąś aferę i jeśli tylko coś może się jeszcze bardziej spierniczyć, to Pech dopilnuje, żeby tak się właśnie stało. Skojarzyło mi się to z tytułową Siłą niższą u Marty Kisiel, która również, delikatnie mówiąc, lubiła kiedy coś się dzieje, ale jednak są to zupełnie różne historie. Taki zabieg jest dobrym urozmaiceniem historii i świetnie ją uzupełnia.


Autorka nie szczędzi komizmu sytuacyjnego, sarkazmu i zabawnych dialogów. Przede wszystkim ten humor jest inteligentny i niewymuszony, przez co na przykład dialogi bohaterów, czy przemyślenia Idy nie wypadają sztucznie. W połączeniu z prostym, ale przyjemnym językiem sprawia to, że przez książkę się po prostu płynie. Czytałam ją raczej jako przerywnik innej lektury, ale siadając do niej z zamiarem "złapania" kilku stron w międzyczasie, nie wiadomo kiedy czytałam ich kilkadziesiąt.
 
Nie jest też tak, że Szamanka... to takie pogodne fantasy, w którym co prawda pojawiają się jakieś komplikacje, ale wszystko kończy się dobrze. Owszem, wspomniany humor sprawia, że książkę czyta się fantastycznie, ale sama akcja, choć na początku mozolnie, rozwija się w zdecydowanie bardziej mroczną stronę. Z czasem nawarstwia się coraz więcej tajemnic, coś, co na początku wydawało się niegroźne, nagle stanowi duże niebezpieczeństwo, pojawiają się demony, opętania i całkiem sporo krwi. Myślę, że książkę można zakwalifikować bardziej do horroru niż fantasy. Na początku nic nie zapowiadało tego, w jak wielki, ciemny i paskudny kanał wpakuje się Ida. Szczerze mówiąc, na końcu można odnieść wrażenie, że sytuacja jest bez wyjścia, dlatego jestem ciekawa, co autorka zaplanowała dla nieszczęsnego medium w drugim tomie.


Podsumowując: może i Szamanka od umarlaków nie sprawiła, że zbierałam szczękę z podłogi, ale ostatecznie przypadła mi do gustu. Kreacja bohaterów i intrygujące poprowadzenie akcji, zwłaszcza w końcówce, sprawiły, że jestem bardzo ciekawa dalszych losów Idy. Poczucie humoru jak najbardziej trafiło w moje upodobania, a do tego, o czym zapomniałam napisać, nie było w zasadzie żadnego wątku romantycznego (choć jestem prawie pewna jak i z kim rozwinie się on w drugim tomie), co mi bardzo odpowiadało. Krótko mówiąc, polecam :)
7/10
 
Big up!

18 komentarzy:

  1. Nadawanie cech personalnych Pechowi mi osobiście kojarzy się z Pratchettem, gdzie najsławniejszą taką postacią jest Śmierć, czyli "antropomorficzna personifikacja ludzkich wyobrażeń na swój temat" :) Szamankę będę czytać, ale to nie teraz, bo mam jej przesyt w internecie i póki co nie brak mu humorystycznego fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pratchetta jeszcze nie czytałam, ale chciałabym to kiedyś nadrobić :)

      Usuń
  2. Czytałam całkiem niedawno temu i mi również bardzo się podobała! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie nie umiała do siebie przekonać:< nie wiem czemu, ale jakoś mnie ani nie porwalo, ani nie rozsmieszylo w super ekstra drastyczny sposób, ani nic :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak bywa, też tak mam, że to co śmieszy innych, mnie w ogóle nie rusza ;)

      Usuń
  4. Dla mnie to jest takie guilty pleasure :D Widzę, że to nie jest wybitnie dobra literatura, ale po prostu ją lubię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę się boje, że się z nią nie polubię. Dlatego nadal jej nie mam. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie przeczytałabym taką luźniejszą książkę i to w dodatku fantasy, ostatnio u mnie pod tym kątem za poważnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie to była odskocznia od "poważniejszej" książki :)

      Usuń
  7. Nie czytałam, ale nie mówię jej nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już się boję tej książki, a nawet jej nie przeczytałam :) Wystarczyła mi Twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczynając czytać Twój tekst pomyślałam, że może mogłabym te książkę przeczytać córce, bo i humor, i zbuntowana dziewczyna, i jakaś zabawna ciotka... A jak dojechałam do końca, to nie wiem, czy to jest książka nawet dla mnie - opętania i klasyfikacja "bardziej horror niż fantasy" - kurde, i weź tu człowieku nie czytaj całej recenzji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla najmłodszego grona czytelników raczej bym jej nie polecała :D

      Usuń

Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)