piątek, 14 lipca 2017

Co tu się właściwie stało?, czyli "Kobiety wzdychają częściej"

"Takie rzeczy tylko z mężem", czyli pierwsza część historii Zuzanny nie była może najwybitniejszą książką w moim życiu, ale skończyła się tak, że byłam bardzo ciekawa dalszych perypetii bohaterki, o czym pisałam >tutaj<. Sięgnęłam po drugą część i... no właśnie. Co tu się właściwie stało?

 


 

 Tytuł: Kobiety wzdychają częściej
Autor: Agata Przybyłek
Wydawnictwo: Czwarta strona
Liczba stron: 404
Ocena: 5/10 








Historia zachowuje ciągłość bez żadnych przeskoków czasowych. Trudno tutaj napisać cokolwiek bez większych spoilerów, ale spróbuję jakoś to obejść :) Tak jak w pierwszej części, małżeństwo Zuzanny nie prezentuje się idealnie i nawet mimo dramatycznych wydarzeń Ludwik nie dostałby raczej tytułu męża roku. Choć w sumie Zuzanna żoną na medal też nie jest. Dwaj absztyfikanci, którym nie jest obojętna trafili pod jej dach, z czego jeden jest nieziemsko przystojnym wuefistą, a drugi to jej były narzeczony. I cóż... zaniedbana przez męża młoda kobieta nie przywykła do takiego zainteresowania i zaczyna mieć sercowe rozterki, a jakby tego było mało, do Jaszczurek, w których mieszka Zuzanna, zjeżdża się dość liczna ekipa filmowa, a ona sama staje się lokalną celebrytką.

Wygląda na to, że dziś nie będę się rozwodzić (nomen omen) zbyt długo. Od samego początku w książce dużo się dzieje, jednak nie mogłam uwierzyć, że czytam tę samą historię napisaną przez tę samą autorkę. Po pierwsze cały humor i sytuacje, które miały być komiczne, były jakieś takie... wymuszone. Zabrakło mi tej lekkości z pierwszej części, gdzie perypetie Zuzanny były bardziej "swojskie" i sprawiały wrażenie z życia wziętych. Tutaj  pojawił się ogrom nowych wątków, na czele z filmowcami, którzy wprowadzili chaos nie tylko do życia Zuzy, ale również do całej powieści. Reżyser Jacuś permanentnie żujący gumę i mający niezrozumiałą dla nikogo wizję był po prostu wkurzający. Mogę się tylko domyślać, że jego postać miała być nieco przejaskrawionym obrazem artysty, ale coś tu jednak nie wyszło. Druga rzecz to opisy bardzo niedwuznacznych scenek, które z powieści obyczajowej wchodziły już w erotyk z rodzaju tych, które od jakiegoś czasu zalewają rynek.

A skoro już o tym mowa. [UWAGA, TROCHĘ JEDNAK SPOILER!!!] OK, można było nadać akcji trochę pikanterii, ale obściskiwanie się w salonie domu pełnego ludzi z kilkuletnim synkiem na czele, to już chyba przesada. A przynajmniej bardzo nielogiczne zagranie. W sumie Zuza w pierwszej części robiła mniejsze lub większe głupoty, ale teraz przechodziła samą siebie. Na podstawie jej postępowania można napisać podręcznik "Jak NIE odzyskać męża". Jestem w stanie zrozumieć chwilę słabości u kobiety, którą nie interesuje się własny mąż, ale tak pchać się do paszczy lwa... Nie kupuję tego i już.

 

Niestety, oprócz tego, że Zuza dostała jakiegoś zaćmienia umysłu, w "Kobiety wzdychają częściej" pojawiło się kilku naprawdę wkurzających bohaterów. O Jacusiu już wspomniałam, jednak zdecydowany prym po raz kolejny wiedzie tutaj szanowna MAMUSIA. Było jej znacznie więcej niż w części pierwszej i bardzo szybko zaczęłam omijać fragmenty z nią w roli głównej. Nie no, naprawdę, za przeproszeniem, bez jaj. Taki poziom hipochondrii i robienia z siebie pośmiewiska na całą wieś to nie dla mnie. A poza tym te ciągłe wstawki o odchodzeniu z tego świata, katalogach pogrzebowych i sukience do trumny, czy tam urny po prostu pojawiały się za często. Dla mnie nie było to ani trochę zabawne i też nie wnosiło nic do fabuły, więc nie żal mi pomijanych fragmentów.

Za to po raz kolejny moje serce skradły mądrości czteroletniego Marcela. Nie było go zbyt wiele, ale za każdym razem uśmiechałam się przy tej rozbrajającej prostocie jego rozumowania. Skoro o pozytywach mowa, to przypadła mi również do gustu postać Anki - siostry Zuzanny. Mimo, że to Zuzka jest czymś w rodzaju ostoi rodziny, do której każdy zwraca się z problemami, to Anka ma głowę na karku i stara się ogarnąć chaos nie tylko na własnym podwórku, ale też jakoś pomóc siostrze. I muszę przyznać, że uśmiechnęłam się pod nosem przy historii Pani Dla Wszystkich.

 

Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Że "Kobiety wzdychają częściej" też kończy się tak, że pomijając wszystkie te wkurzające rzeczy i tak mam ochotę się dowiedzieć co z tą Zuzką będzie. Autorka namieszała okrutnie i wiele razy cisnęły mi się na usta nieparlamentarne słowa odnośnie do całej historii, ale zdarzyło się w niej tyle, że można obstawiać iż historia skończy się happy endem, jednak nie wiadomo, jaki on będzie. Tak że ten. Mam zagwozdkę, co z tym fantem zrobić.

Nie wiem czy mogę polecać tę książkę, bo podejrzewam, że większość osób, która poznała losy Zuzanny w pierwszej części, na pewno sięgnie także po "Kobiety wzdychają częściej". Jedno wiem na pewno. Literatura kobieca idzie u mnie w odstawkę na bardzo długo. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to niebawem pojawią się pozycje z zupełnie innej bajki, a ja nie mogę się ich doczekać :D

Big up!


17 komentarzy:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Bardzo ładnie zrobione grafiki z cytatami i super recenzja.
    Bardzo spodobał mi się Twój blog, więc zostawiam obserwację i zapraszam do siebie:
    iskraczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Często kontynuacje nie dorównują częsći pierwszej. Szkoda, że w tym przypadku było podobnie. Fabuła mnie jakoś wybitnie nie zaciekawiła, zaniedbana przez męża kobieta i dwóch adoratorów wsyztscy pod jednym dachem - gdyby chociaż humor był utrzymany na wyskoim poziomie, to może bym sięgnęła. Ale skoro końcówka Cię wkręciła i chcesz wiedzieć jak się Zuzka ustawi na koniec, to chyba ostatecznie seria nie jest taka zła:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę! Niby zła nie jest i do tego to zakończenie, które nie zdradza absolutnie nic, a tylko podsyca ciekawość, ale powiem Ci, że jeżeli w części trzeciej będzie jeszcze więcej mamusi, to chyba cisnę książką przez okno :)

      Usuń
  3. O kurcze szkoda.... ale i tak jestem zainteresowana pierwszą częścią :) zdarzają się wpadki :) przeczytam i zobaczymy czy podobnie ocenię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jeszcze nie czytałam pierwszego tomu, więc muszę nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka niekoniecznie wpisuje się w moje ulubione klimaty, ale może w wolniejszej chwili po nią sięgnę, czasem czegoś takiego właśnie potrzebuję. Ale ci denerwujący bohaterzy... :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, dali o sobie znać i przez nich mam dylemat czy sięgać po trzeci tom

      Usuń
    2. Znając mnie, pewnie bym dokończyła przygodę, ale już z nieco mniejszym nastawieniem. :)

      Usuń
    3. I tak też pewnie zrobię ;)

      Usuń
  6. "Takie rzeczy tylko z mężem" - umarłam xDDD
    Nie no, seria kompletnie nie dla mnie :/ Nie lubię takich klimatów i ten brak wampirów, Nocnych Łowców i tak dalej... xD
    Pozdrawiam ciepło! :)
    Kasia z Recenzje Kasi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż nie przepadam za wampirami to chętnie wstawiłabym ich setkę do tej książki na miejsce szanownej mamusi ;D

      Usuń
  7. Na początku mnie zaintrygowałaś - jako przerywnik i 'coś lekkiego' ta książka mogłaby się sprawdzić. Ale ja mam jednak alergię na takich wkurzających bohaterow ;)
    Pozdrawiam
    Ewelina z "Gry w Bibliotece"

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka nie dla mnie. Wkurzający bohaterowie są straszni, ale czasem wręcz potrzebni, by powieść nie była nudna.

    Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
    M.
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)