sobota, 23 lipca 2016

Wzruszeń ciąg dalszy? - "Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes

 





Tytuł: Kiedy odszedłeś 
Autor: Jojo Moyes 
Wydawnictwo: Między Słowami
Liczba stron: 496
6/10






Znowu wygrała u mnie ciekawość. Nieważne, że jestem w trakcie czytania innej książki, po obejrzeniu "Zanim się pojawiłeś" postanowiłam pójść za ciosem i poznać dalsze losy Lou. Co z tego wynikło?

Od śmierci Willa minęły dwa lata. W tym czasie Lou podróżowała, poznała wiele ciekawych miejsc i ludzi i starała się "po prostu żyć dobrze". Mimo obietnicy, którą złożyła Willowi, Lou wraca do punktu wyjścia, a odejście ukochanego staje się coraz bardziej przytłaczające. Przeprowadzka do Londynu nie spowodowała spektakularnych zmian, praca nie daje satysfakcji, a każdy dzień naznaczony jest niekończącą się żałobą i tęsknotą. Do tego wszystkiego dochodzi wypadek, który jeszcze bardziej komplikuje życie dziewczyny. Ale czy, paradoksalnie, nie będzie on punktem zwrotnym w życiu Lou? Jakie miejsce w jej życiu zajmą przypadkowo poznane osoby? I czy wreszcie dziewczyna będzie w stanie ułożyć sobie życie? - Dowiecie się, czytając "Kiedy odszedłeś".

Od razu mówię: "Kiedy odszedłeś" nie dorasta do pięt "Zanim się pojawiłeś" (i tu recenzja mogłaby się skończyć, skoro zaczęłam tak z grubej rury). Ale nie oznacza to, że książka jest słaba. Po prostu ciężko byłoby po tak rewelacyjnej powieści napisać coś równie dobrego. Dlatego też nie ma co tych książek porównywać. 

Jojo Moyes w dalszym ciągu utrzymuje wysoki poziom. Bardzo plastycznie, a zarazem realistycznie kreuje świat przedstawiony, pisze przystępnym językiem, nie szczędzi humorystycznych wstawek. Każdy nowy bohater staje się istotną częścią fabuły. Losy Lou zostały przedstawione w sposób spójny i interesujący. A jeżeli już o postaciach mowa, to bardzo spodobało mi się, że mimo śmierci, Will dalej jest w pewnym sensie bohaterem książki. Nie ułatwia to życia Lou, która staje się powoli emocjonalnym wrakiem, ale dodaje fabule ciągłości. Swoją drogą po pojawieniu się Lily sądziłam, że młody Traynor naprawdę do końca był wyrachowanym dupkiem, ale na szczęście prawda okazała się nieco inna.

Po raz kolejny książka Moyes jest bardzo dobrą analizą psychologiczną postaci. Dzięki dokładnym, ale nie nużącym opisom czytelnik może wczuć się w sytuację Lou; po przeczytaniu "Zanim się pojawiłeś" można było wnioskować, że mimo ciężkich przeżyć jej życie będzie poukładane i bezproblemowe, tymczasem dostrzegamy, jak wielkie piętno odcisnęły na niej wydarzenia związane ze śmiercią Willa. Lou nie jest już tą samą pełną życia dziewczyną z małego miasteczka, jest przytłoczona żałobą i nie potrafi pogodzić się ze śmiercią ukochanego. Z drugiej jednak strony, kiedy dochodzi do wypadku i wydaje się, że gorzej być nie może, w życiu Lou pojawia się promyk nadziei. Pozostaje tylko kwestia tego, czy odważy się go wykorzystać. Oprócz historii Lou interesujące są także losy Lily - nastolatki, która "z buta" wtargnie w życie Lou, wywracając jej do góry nogami (tak, da się jeszcze bardziej), przy czym nada mu nowy sens. Tutaj muszę zaznaczyć, że postać Lily jakoś nie przypadła mi do gustu, a czasem wręcz działała mi na nerwy, ale wprowadzenie tej bohaterki nadaje historii tempa i ożywia ją.

Podsumowując: książka "Kiedy odszedłeś" nie powtórzyła sukcesu "Zanim się pojawiłeś", bo  jest zupełnie inna od swojej poprzedniczki. Nie oszukujmy się, nie ma tutaj tej magii, która tak ujmowała w pierwszym tomie, nie ma tylu wzruszeń i tym razem nie wylałam wiadra łez, ale za to jest dobrze poprowadzona akcja, nowi, pełnokrwiści bohaterowie (również płci męskiej) i po prostu ciekawa historia. Wieczór spędzony z ta lekturą absolutnie nie był czasem straconym.


7 komentarzy:

  1. Planuję niedługo sięgnąć po "Zanim się pojawiłeś", jednak najpierw obejrzałam film i teraz trochę ciężko... Poryczałam się, bo do końca wierzyłam w szczęśliwe zakończenie, a tu bum- zetknięcie z rzeczywistością bywa brutalne. Jednak Twoja recenzja o drugiej części trochę mnie pociesza, bo wiem, że Lou jakoś da sobie radę, a przynajmniej się postara. Cieszy mnie to, że Jojo Moyes nie straci głównej bohaterki od razu na straty, tylko będzie starała się o nią walczyć, walczyć o to, aby jakoś przebrnęła przez żałobę po Willu, choć pani Moyes jest świadoma, że to nie będzie ta sama Lou.
    Pozdrawiam cieplutko:),
    Julia z uliczkatajemnic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam już w planach, czekam tylko na wolniejszą chwilę. :) Oba tytuły mnie przyciągają. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami oczekujemy kontynuacji klimatu w kolejnych tomach, kiedy tego nie otrzymujemy, bardzo ciężko jest nam się przestawić na nowe. Ale to też ma swój urok. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie czytałam, ale na pewno skorzystam. Tyle mi się nagromadziło książek, że nie wiem, które mam czytać :) Filmu również nie widziałam! A już byłam tak blisko jego obejrzenia :) Więc jeszcze cała atrakcja historii przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już kilka razy czytałam w recenzjach, że sequel na tle "Zanim się pojawiłeś" wypada bardzo blado, trudno jednak sobie wyobrazić sytuację, w której by się nie chciało poznać dalszych losów Lou. Z przyjemnością przeczytam, choć nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś mnie nie ciągnie ani do pierwszej części ani do kolejnej. Nie moje klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu "Zanim się pojawiłeś" uznałam, że to jest dobre zakończenie tej historii. Nie chce poznawać dalszych losów, bo często takie książki są nieudane i pozostawiają niesmak. Czasem trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć stop :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)