sobota, 17 marca 2018

Książkowe powroty #2 - "Mistrz i Małgorzata"

W ostatnim czasie baaaaaardzo daleko mi do bicia rekordów czytelnictwa i nabywania książek. Mimo wszystko mój stos tych, które czekają na swoją kolej, ciągle rośnie i już prowadzi ekspansję na podłogę i biurko, dlatego też Przeliterowana uznała, że w takim wypadku najlepszym pomysłem będzie przeczytanie czegoś, co już zna.  





Tytuł: Mistrz i Małgorzata
Seria: 50 na 50
Autor: Michaił Bułhakow
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 544
Tłumaczenie: Leokadia Przebinda, Grzegorz Przebinda, Igor Przebinda





Chociaż nie. Tym razem nie do końca jest to czytanie po raz kolejny tego samego. Owszem, do historii, w której ważnym aspektem było rozlanie oleju na Patriarszych Prudach wracam po raz trzeci, a może i czwarty, jednak tym razem sięgnęłam po wydanie, które ukazało się w serii "50 na 50" z okazji zbliżającego się 50-lecia Wydawnictwa Znak. Co w nim takiego wyjątkowego? - Nowy przekład autorstwa Leokadii, Grzegorza i Igora Przebindów uzupełniony jest o przypisy, które, jak obiecuje informacja na okładce, "odkrywają kolejne warstwy fascynującej historii, rozwiewają wątpliwości i polemizują z poprzednimi przekładami", a także "oferują nowy klucz do odczytania tej wielkiej księgi". Po pierwsze, nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła, czy nie są to tylko czcze przechwałki, a po drugie, to, niestety, ale wydanie, które do tej pory posiadam od zamierzchłych około maturalnych czasów, jest po prostu straszne. Jakkolwiek szatan jest w Mistrzu i Małgorzacie jedną z kluczową postaci, tak tego graficznego koszmaru nie można nazwać inaczej, jak tylko profanacją. Zobaczcie sami:


(Grafika wyciągnięta z najciemniejszych czeluści Internetu, bo, na całe szczęście, nie mam tego paskudztwa w Kielcach).
Zanim przejdę do rzeczy, muszę zaznaczyć jedną bardzo ważną rzecz: DZISIEJSZY TEKST NIE BĘDZIE DOGŁĘBNĄ ANALIZĄ TEJ KSIĄŻKI, JEJ ZNACZENIA W KONTEKŚCIE REALIÓW, W KTÓRYCH POWSTAŁA, ANI NICZYM TAKIM (bo się na tym nie znam :D). To będą moje luźne spostrzeżenia po kolejnej lekturze, więc zapewne nie odkryję tu żadnej literackiej Ameryki i jeśli komuś wyda się to zbyt powierzchowne, to przykro mi.

Za każdym razem przy lekturze Mistrza i Małgorzaty towarzyszy mi mnóstwo emocji, wynotowałam sobie nawet dużo spostrzeżeń, ale kiedy przychodzi co do czego, czyli do napisania kilku sensownych zdań, nie wiem nawet od czego zacząć, nie mówiąc już o dalszej części. Dlatego też daruję sobie opis fabuły, bo czuję, że polegnę w tym temacie. Zresztą myślę, że nieszczęśliwy wypadek na Patriarszych Prudach i późniejsza seria nieprawdopodobnych wydarzeń rozgrywająca się w całej Moskwie za sprawą tajemniczego "konsultanta" i jego niecodziennej świty jest mniej lub bardziej znana.
"– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus."
Ja Wolanda i jego świtę poznałam dzięki temu, że Mistrz i Małgorzata było moją lekturą w chyba trzeciej klasie liceum, kiedy to byłam jeszcze święcie przekonana, że jestem zupełną humanistką, pozbawioną choćby pierwiastka umysłu ścisłego. Czytałam wtedy wszystkie lektury (oprócz Potopu i Lalki), jednak tylko powieść Bułhakowa została ze mną chyba już na zawsze i z prawdziwą przyjemnością do niej wracam.


Za pierwszym razem przeczytałam Mistrza i Małgorzatę prawie jednym tchem i książka oczarowała mnie jako całość. Podobało mi się absolutnie wszystko: każdy bohater, przedstawienie miejsc, pejzaż Moskwy, ironia, wątek romantyczny, wątek biblijny i można tak wymieniać jeszcze długo. Z każdą następną lekturą moją uwagę przykuwały inne aspekty. Najpierw było to przedstawienie w krzywym zwierciadle obrazu społeczeństwa moskiewskiego z pierwszej połowy XX w. ze wszystkimi jego wadami, które świta Wolanda uwypukla przez swoje psikusy (śpiewający urzędnicy to mistrzostwo świata), później zachwycałam się balem u Szatana, tym razem jednak motywem przewodnim była dla mnie postać Piłata.

Zacznijmy w ogóle od tego, że umieszczenie "powieści w powieści" jako sposobu przedstawienia historii Jeszui i Piłata jest, co tu dużo mówić, po prostu genialne. Bardziej jednak zaczęła mnie zastanawiać postać samego prokuratora Judei. Biblia przedstawia go jako osobę stojącą po ciemnej stronie mocy, bo co prawda chciał uwolnić Jezusa, ale przecież ostatecznie symbolicznie umył ręce, nie biorąc odpowiedzialności za dalsze losy skazanego. Bułhakow natomiast przedstawia czytelnikowi alternatywną wizję tej postaci. Poncjusz Piłat jest tutaj straszliwie zmęczony pełnioną funkcją, szczerze nienawidzi Jerozolimy, ale w tym wszystkim wydaje się być bardzo zagubiony i samotny, a jedynym przyjacielem jest jego pies. Wspomnienie skazanego na śmierć Jeszui dręczy go i nie pozwala zaznać spokoju. Jakoś tak... szkoda mi się zrobiło tego "okrutnego prokuratora", a jednocześnie kiedy w książce pojawiał się jego wątek, w głowie kołatało mi się pytanie, co by było, gdyby faktycznie Piłat nie był taki straszny, jak go malują.

Z każdym podejściem do Mistrza i Małgorzaty dostrzegam w tym dziele coraz więcej, jednak jedno pozostaje niezmienne: moje uwielbienie dla kota Behemota. Scena opisująca jego wsiadanie do tramwaju i próbę zapłacenia za bilet rozbraja mnie za każdym razem. Tak, ja wiem, koniec końców okazuje się, że ta postać posiada też "drugie dno" i tak dalej, ale jego dialogi z Azazellem, święte (nomen omen) oburzenie, kiedy traktuje się go jak kogoś gorszego tylko dlatego, że jest kotem czy popisywanie się elokwencją zawsze wywołują u mnie szeroki uśmiech.
"Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu."
Skoro o kotach mowa, poznajcie Pafnucego, zwanego Nickiem :)

W twórczości Bułhakowa uwielbiam styl, jakim napisane są jego powieści. Narracja jest świetnie dopasowana do opisywanych sytuacji, ale przede wszystkim podoba mi się język. Nie wiem jak to napisać, żeby przekazać dobrze, co mam na myśli :D Chodzi o to, że te "dawniejsze" książki są napisane eleganckim, ładnym językiem. Mają w sobie jakąś galanterię, nie są napisane niechlujnie i zawsze widać, że autor podczas tworzenia starał się zawrzeć to co najlepsze nie tylko w treści, ale i w formie. Dlatego jedna książka powstawała zazwyczaj latami, a nie w ciągu kilku miesięcy czy nawet tygodni, jak to się czasem zdarza współcześnie. W Mistrzu i Małgorzacie urzeka mnie jednak to, że ta staranność językowa została użyta do przedstawienia sporej ilości nieprzyzwoitych treści, które w czasach Bułhakowa musiały uchodzić za obrazoburcze, o czym świadczą liczne modyfikacje tekstu ze względu na problemy autora z cenzurą. No cóż, scena z kobietami opuszczającymi teatr Varietes w samej bieliźnie czy chociażby bal u Szatana, na który zaproszono zbrodniarzy i ogólnie rzecz biorąc postaci wykolejone moralnie, a którego gospodynią była naga królowa, nie należą do zbyt pruderyjnych motywów :) 
"Kryje się coś niedobrego w mężczyznach, którzy unikają wina, gier, towarzystwa pięknych kobiet i ucztowania. Tacy ludzie albo są ciężko chorzy, albo w głębi duszy nienawidzą otoczenia."
Przed lekturą zastanawiałam się, czy nowe tłumaczenie będzie miało duży wpływ na odbiór. W sumie - nie miało :) Po raz kolejny dałam się uwieść samej historii i nie skupiałam się na poszukiwaniu różnic. Muszę jednak przyznać, że wspomniane już przypisy stanowią wartościowe uzupełnienie książki. Jest ich cała masa i na początku miałam problem ze skoordynowaniem czytania właściwej treści i sprawdzania każdego z nich, bo zostały umieszczone nie bezpośrednio pod tekstem, tylko zebrane z tyłu. Koniec końców na bieżąco sprawdzałam te, które najbardziej mnie zainteresowały, a resztę przeglądałam po przeczytaniu rozdziału. Ich autorzy wykonali solidną pracę. Jestem pełna podziwu za sprawdzenie przez nich nawet najdrobniejszych szczegółów, bo, faktycznie, przypisy te dają szersze spojrzenie na świat przedstawiony, kreację bohaterów i symbolikę niektórych motywów. Dzięki nim zwróciłam uwagę na masę rzeczy, które wcześniej mi umknęły. Bardzo podobały mi się też odniesienia do pamiętników i wspomnień żony Bułhakowa, Jeleny.
"O, nie, mój filozofie, nie zgodzę się z tobą – tchórzostwo nie jest jedną
z najstraszliwszych ułomności, ono jest ułomnością najstraszliwszą!"
Nie wiem, czy nie porwałam się z motyką na słońce, próbując napisać coś o Mistrzu i Małgorzacie, bo to jest Klasyka przez duże, wykaligrafowane K. Z drugiej strony, gdybym bardzo musiała wskazać jakąś szczególną dla mnie książkę, to bez wahania powiedziałabym, że to właśnie ta pozycja jest jedną z najważniejszych w moim czytelniczym życiu. Na koniec mogę tylko dodać, że owszem, obrosła legendą i jest to tak zwana ambitna literatura, ale nie należy się jej bać. Myślę, że nie trzeba być nie wiadomo jak oczytanym, żeby z tej lektury czerpać prawdziwą przyjemność i wyciągnąć coś dla siebie (wystarczy spojrzeć na mnie). Polecam bardzo gorąco!
10/10

Big up!

17 komentarzy:

  1. Ja też uwielbiam Mistrza i Małgorzata i będę chciała w jakiejś bliższej przyszłości do nich wrócić, jednak nie jestem aż tak bardzo zakochana w tej książce, jak ty i w sumie duża część osób, które znam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może przy kolejnej lekturze zakochasz się bardziej :) albo może zanim wrócisz do "Mistrza i Małgorzaty" trafisz na książkę, która skradnie Twoje serce :)

      Usuń
  2. Jedna z moich ulubionych książek :)Ma specjalne miejsce na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko ja nigdy nie czytałam Mistrza i Małgorzaty?! :/ Muszę się wziąć w końcu za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością nie tylko Ty, ale warto to nadrobić :)

      Usuń
  4. Wiesz, kilka lat temu próbowałam przeczytać, ale jakoś nie dałam rady, nie wiem, może podeszłam że złym nastawieniem? A może właśnie przydałyby mi się przypisy, jak w tym wydaniu? Swoją drogą to Twoje licealne po prostu straszy, grafik chyba nienawidził tej książki że jej taką krzywdę zrobił.

    PS jak to nie przeczytałaś Potopu?!? Xd moje serduszko zakochane w Kmicicu teraz krwawi :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wydaniu fajne jest to, że przypisy nie przesłaniają treści, ale czasem jest tak, że kiedy w treści zasygnalizowane jest odwołanie, to czytelnik jest ciekawy, co się za nim kryje :D

      Tak, nie przeczytałam Potopu, ale oglądałam film i moje serduszko też zabiło mocnej do Kmicica :D

      Usuń
  5. muszę koniecznie wrócić do Mistrza i Małgorzaty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mistrza i Małgorzatę kocham miłością niezmienna i długoletnią. Czytałam ją już kilka razy, za każdym razem miłość do książki pogłębiając. Ja również ostatnio zaopatrzyłam się w nowe wydanie tego dzieła. Nowy przekład w tłumaczeniu Igora, Leokadii i Grzegorza Przebindów wydany nakładem Wyd. Znak, z mnóstwem przypisów i historycznych odniesień. I również jestem ciekawa czy to nowe tłumaczenie coś w moim spojrzeniu na Mistrza i Małgorzatę zmieni. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te przypisy to, moim zdaniem, wartościowe uzupełnienie, warto się z nim zapoznać.
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  7. Uwielbiam Mistrza :) też czeka u mnie na półce do powtórki. Swoją drogą, to Twoje stare wydanie to faktycznie jakiś koszmarek wydawniczy :D Nie widziałam dawno tak paskudnej okładki ;) Ja mam wydanie z zaznaczoną cenzurą, którą wprowadzano w Rosji - bardzo mnie ciekawi i dlatego nie mogę się doczekać lektury :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, bardzo mnie zaciekawiłaś tą cenzurą. Podziel się wrażeniami po lekturze :)

      Usuń
  8. Masz absolutną rację, "Mistrz i Małgorzata" to klasyka przez kaligrafowane K. Pamiętam, że na mnie też zrobiła ta książka ogromne wrażenie, ale na pewno będę do niej wracać, bo z wiekiem można wyczytać z niej coraz więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! Ta książka za każdym razem odkrywa przed czytelnikiem coś innego. Ja też na pewno jeszcze do niej wrócę.

      Usuń

Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)