Zastanawiam się, czy tylko ja za każdym razem, jeśli listopad i grudzień wyglądają tak jak teraz, jestem taką nieogarniętą, rozmemłaną bułą, która zapomina, że jak jest ciemno, to nie oznacza od razu, że jest środek nocy, tylko na przykład godzina siedemnasta i warto byłoby ogarnąć swoje życie, a nie snuć się po mieszkaniu jak jakaś Zjawa. Nie wiem, czy kiedykolwiek uporam się z tym moim listopadowo-grudniowym marazmem, ale miejmy nadzieję, że zimowe przesilenie choć trochę mi w tym pomoże, bo nawet z czytaniem ostatnio jest u mnie jeszcze bardziej średnio niż zwykle. Całe szczęście, że jakiś czas temu w moje ręce wpadły książki Leith Bardugo, o których co nieco Wam dzisiaj opowiem.
Tytuł: Szóstka Wron
Seria: Szóstka Wron
Autor: Leigh bardugo
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 496
Tytuł: Królestwo kanciarzy
Seria: Szóstka Wron
Autor: Leigh Bardugo
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 607
Seria: Szóstka Wron
Autor: Leigh Bardugo
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 607
"Żadnych żałobników. Żadnych pogrzebów."
„Nie, braciszku, od tego nikt nie jest silniejszy. Zbyt wiele razy oszukałeś śmierć. Może chciwość kłania się przed Tobą, ale śmierć nie zna pana.”
Bez owijania w bawełnę: jestem zachwycona zarówno Szóstką Wron, jak i Królestwem kanciarzy, ale nie była to miłość od pierwszych stron. Podczas buszowania w blogosferze natknęłam się na recenzję, której autorka zwróciła uwagę na kwestię wieku bohaterów. Cóż, dla mnie to trochę przesada, że szesnasto-, siedemnastoletnie dzieciaki są wyrachowanymi manipulantami i zabijają z zimną krwią, a samemu Kazowi udało się zbudować od podstaw gang i w ciągu zaledwie kilku lat z naiwnego dziecka zmienić się w jednego z najbardziej bezwzględnych złodupców Ketterdamu. Bardzo szybko udało mi się jednak wyłączyć patrzenie na bohaterów przez pryzmat ich wieku i dzięki temu z każdą stroną było tylko lepiej.
Zdarza mi się od czasu do czasu sięgać po fantastykę młodzieżową, ale nie jest to gatunek jakoś szczególnie mi bliski. Mimo wszystko czytam sporo recenzji tego typu książek i mam wrażenie, że dominującym motywem jest w nich wątek głównych bohaterów żyjących w państwie rządzonym przez tyrana, którzy będą musieli przeciwstawić się całemu złu i wywrócić do góry nogami panujący porządek. Leigh Bardugo odeszła od tego schematu i chwała jej za to. Według mnie zarówno świat przedstawiony, jak i bohaterowie są rozpisani oryginalnie i mimo że zdarzają się elementy nieco oklepane (zwłaszcza w wątkach miłosnych), to i tak poznawanie historii Kaza i spółki sprawia niekłamaną przyjemność.
Świat przedstawiony i bohaterowie tworzą w obu książkach nierozerwalną całość. Ketterdam jest miejscem mrocznym, pełnym tajemnic i choć na pierwszy rzut oka jest tętniącym życiem miastem pełnym turystów, kryje mnóstwo niebezpieczeństw. Bardzo podobało mi się przedstawienie podziemnego światka rządzonego przez gangi. Ich zatargi, zobowiązania, interesy oraz nieustanne próby przechytrzenia konkurentów, a wszystko to w zadymionych salach kasyn i domów rozkoszy, przywiodły mi na myśl kryminał retro. Również opisy strojów czy wnętrz rzeczonych przybytków, mimo całej fikcyjności i elementów magii, sprawiały, że czytelnik niemal czuje dym cygar i sączący się z gramofonu jazz. Nie wiem, czy jestem osamotniona w tym odczuciu, ale dobrze współgrało mi z pochłaniana treścią :) Kolejna rzecz to przedstawienie handlu jako przedmiotu kultu. Spotkałam się z kultem słońca, wojny itp., ale stawianie świątyń bogowi handlu, Ghazenowi, było dla mnie nowością.
„My wychodzimy strachowi na spotkanie […]. Witamy niespodziewanego gościa i słuchamy, co ma nam do powiedzenia. Bo kiedy pojawia się strach, to wiadomo, że za chwilę coś się wydarzy.”
Kiedy zorientowałam się, że historia opowiedziana będzie z perspektywy każdego z bohaterów, trochę się obwiałam, że wkradnie się tu chaos, a liczba wątków mnie przytłoczy. Na szczęście się myliłam :) Takie przedstawienie akcji daje bardzo szeroki obraz, a główny bieg zdarzeń uzupełniony jest retrospekcjami i historiami każdej postaci. Dzięki temu ożywają one ze strony na stronę. Osadzenie w roli głównej sześciu osób nie jest łatwym zadaniem, jednak autorce udało się stworzyć naprawdę ciekawą ekipę. Każdy z bohaterów jest zupełnie inny, ma inne zdolności, ale walczy też z własnymi demonami i dokonuje wyborów. Nikt z nich, nawet Kaz, nie urodził się przestępcą, a droga do miejsca, w którym się znaleźli, w każdym przypadku była burzliwa i kręta, jednak za każdym razem inna. Istotny jest tu fakt, że każda z Wron pochodziła z innego kraju, a ta ich indywidualność wpisywała się w specyfikę miejsca, z którego pochodzą. Dzięki temu powstał również ciekawy, choć drugoplanowy, obraz mieszkańców danego kraju, ich cech charakterystycznych, zwyczajów, wierzeń i wyglądu.
Sam pomysł na wątek główny, czyli włamanie się do Lodowego Dworu jest dla mnie świetny i zaskakujący. Łączy w sobie wiele rzeczy, które bardzo zgrabnie przenikają do innych wątków zarówno pierwszej, jak i drugiej części historii. Ważną rolę odgrywają tutaj griszowie, którzy są interesującą kastą ze względu na to, że nie są typowymi magikami. Ale, wracając do włamania. Lubię, kiedy w książce pojawia się jakieś niewykonalne zadanie, bo zawsze ciekawi mnie, jak też autor doprowadzi (lub nie) do jego wykonania. W Szóstce Wron tak naprawdę niczego nie można być pewnym. Kiedy już wydaje się, że jakiś plan jest idealny i nic nie może pójść źle, to oczywiście w najmniej spodziewanym momencie coś się schrzani i odwrotnie - kiedy załamywałam ręce nad losem Wron, nagle okazywało się, ze Kaz Brekker nie wyciągnął jeszcze ostatniego asa z rękawa. Plot twistów jest cała masa i nigdy nie wiadomo, kiedy akcja zmieni kierunek.
Wrócę jeszcze na moment do Kaza, bo jest to naprawdę złożona i wielowymiarowa postać. Poznajemy go jako piekielnie inteligentnego, ale też wyrachowanego i kalkulującego na zimno drania, który, wydawałoby się, sprzedałby własną matkę (gdyby ją miał), jeśli byłoby to dla niego zyskowne. Autorka jednak stopniowo odkrywa przed czytelnikiem drugą twarz chłopaka. Dawkuje informacje o nim, budząc coraz większą ciekawość. Oczywiście, można się spodziewać pewnych rzeczy, ale cała historia Kaza koniec końców okazuje się szokująca. Jakkolwiek sylwetka każdego bohatera została stworzona z dużą dbałością o szczegóły, tak w przypadku Brekkera autorka po prostu, mówiąc kolokwialnie, uderzyła z grubej rury i przyznam się, że kiedy dodałam sobie dwa do dwóch i doczytałam do końca o tym, co mu się przytrafiło, byłam skonsternowana.„Przyszedłbym po ciebie […]. Przyszedłbym. A gdybym już nie mógł chodzić, przyczołgałbym się do ciebie i choćbyśmy nie wiem jak bardzo byli połamani, razem wywalczylibyśmy sobie drogę na wolność, z nożem w zębach i pistoletem w garści. Bo tacy właśnie jesteśmy.. Zawsze walczymy do końca.”
Historia Wron ma jeszcze jedną, niezaprzeczalną zaletę. Oprócz tego, że czytelnik raczej niczego nie może założyć, bo pewnie i tak nie trafi, może się również srogo pomylić co do bohaterów. Szóstka Wron i Królestwo kanciarzy należą do tego rodzaju książek, w których nie ma ani nieskazitelnie dobrych, ani do szpiku kości złych bohaterów. W działaniach kierują nimi różne pobudki, mają bardzo odmienne charaktery i systemy wartości, ale z drugiej strony jest też w nich coś, co sprawia, że czytelnik pała do nich sympatią i mocno im kibicuje.
Krótko mówiąc, nie dość, że książki cieszą oko, to jeszcze są prawdziwą czytelniczą ucztą. Wiadomo, jak to bywa z planami czytelniczymi, ale wydaje mi się, że wrócę jeszcze do mrocznych zaułków Ketterdamu. Cała historia Wron bardzo przypadła mi do gustu i życzyłabym sobie więcej tak dobrych pozycji na mojej uginającej się półce.
8/10
A Wy już czytaliście? Chętnie poznam Waszą opinię :)
Big up!
Od dłuższego już czasu mam ochotę przeczytać tę książkę. Muszę to w końcu nadrobić. ;)
OdpowiedzUsuńTen początek tak bardzo opisuje moje "wieczory" :) :D Super recenzja, mam na półce pierwszy tom i pewnie niedługo się za niego zabiorę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i polecam :)
UsuńCzytałam sporo pozytywnych recenzji na temat tych książek i nadal nie mam ochoty po nie sięgać. Po prostu nie mój gust :)
OdpowiedzUsuńHa! Mam podobnie z obyczajówkami:D
UsuńO rety! Zapowiada się genialnie. 8/10 to naprawdę wysoka ocena. Nie wiem dlaczego publikacje wydawnictwa mag omijam szerokim łukiem. Chyba nie powinnam :)
OdpowiedzUsuńTo zależy, jakie książki lubisz. Ja zazwyczaj jestem zachwycona książkami od MAGa. Niezaprzeczalnie ich ogromną zaletą jest piękne wydanie :D
UsuńJa jeszcze nie przeczytałam drugiego tomu, ale jakiś czas temu recenzowałam pierwszy. Generalnie to jedna z najlepszych młodzieżówek, jakie czytałam - poza pewnymi zastrzeżeniami do kreacji postaci, pomysł mnie zachwycił :)
OdpowiedzUsuńMój brat znalazł ją w tym roku pod choinką. Mam nadzieję, że pomysł okaże się trafiony ;)
Pozdrawiam i życzę udanego czytelniczo Nowego Roku :)
Ewelina z "Gry w Bibliotece"
Dziękuję i oczywiście również życzę samych trafionych książek w Nowym Roku :)
UsuńJa bym się bardzo ucieszyła z takiego prezentu ;)