sobota, 9 września 2017

Mafijna miłość t.1 Sny Morfeusza - K.N. Haner [DUUUUŻO SPOILERÓW]

Od razu chciałam się wytłumaczyć, dlaczego w tym poście jak chyba nigdy pojawi się dużo spoilerów. Sprawa jest prosta: bez nich nie byłabym w stanie przekazać Wam tego, co sądzę o pierwszym tomie Mafijnej miłości.

A teraz do rzeczy. Erotyk nie jest wiodącym gatunkiem w moich czytelniczych upodobaniach, jednak raz na jakiś czas lubię po niego sięgnąć. Seria o Morfeuszu, z racji premiery trzeciego tomu, dość głośnym echem odbijała się ostatnimi czasy w blogosferze. Jedni ją kochają, inni nienawidzą, więc stwierdziłam, że muszę sprawdzić co w trawie piszczy. A babcia mówiła, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
 





Tytuł: Sny Morfeusza
Seria: Mafijna miłość
Autor: K. N. Haner
Wydawnictwo: Helion
Liczba stron:415
Zniewalająco piękna Cassandra Givens nie tak dawno skończyła studia i przeprowadziła się do Miami, gdzie zamieszkała wraz z kuzynką Nicole, aby znaleźć pracę w zawodzie architekta i wieść lepsze życie niż to, które czekało ją w rodzinnym mieście. Pewnego dnia staje przed szansą pracy marzeń w firmie, której szefem jest niejaki Adam McKey. Niestety rozmowa kwalifikacyjna z gburowatym szefem, który nawet nie obrócił się w fotelu, by na nią spojrzeć, kończy się fiaskiem, a Cassandra, żeby odreagować porażkę, wychodzi ze znajomymi do restauracji. Wieczór również kończy się katastrofalnie, więc bohaterka postanawia iść z napotkanym na ulicy chłopakiem do Mirrors - ekskluzywnego, tajemniczego i wyuzdanego klubu, gdzie, dając się ponieść emocji i wypitemu alkoholowi, przystaje na niedwuznaczną propozycję poznanego tam Morfeusza, z którym spędza najbardziej nieprawdopodobną noc w swoim życiu, a seks w limuzynie jest tylko początkiem niemoralnych przygód Cassandry. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że zrządzeniem losu Morfeusz okazuje się być Adamem McKey'em, który, nieświadomy tożsamości swojej nocnej towarzyszki, postanawia jednak zatrudnić Cassandrę. Niestety, oboje nie są w stanie utrzymać, nomen omen, odpowiedniego stosunku na linii szef-podwładna, a namiętność, która zrodziła się między nimi, prowadzi do coraz bardziej niebezpiecznych wydarzeń.

Nie obiecywałam sobie wiele po tej książce. Nauczona rozczarowaniem po przeczytaniu serii 50 Shades nastawiłam się na lekkie czytadło, które umili mi dwa-trzy wieczory po ciężkich jak cholera dniach w pracy. No cóż... Przynajmniej w określeniu czasu czytania się nie pomyliłam. Pierwszym zaskoczeniem było dla mnie to, jak ważnym aspektem fabuły może być miesiączka głównej bohaterki. Dowiadujemy się o tym dokładnie w trzecim zdaniu i wątek ten przewija się przez około ćwierć książki. No dobra, kobietą jestem i te sprawy nie są mi obce, więc mimo wszystko poszłam dalej. Przyznam, że zapowiadało się nie najgorzej, Cassandra wydawała się dużo ciekawszą bohaterką niż Anastasia z wspomnianej serii o Grey'u, więc nie rzuciłam lektury w najdalszy kąt. I się zaczęło...

"Jak na złość dziś dostałam okres i czuję się fatalnie. Stoję przed siedzibą Art Desing&Beauty i właśnie czuję, że mój tampon przecieka.”
Tak, w książce wiele razy pojawia się "Desing"
Rozumiem, że głównym motywem Snów Morfeusza jest seks, pokręcona relacja między głównymi bohaterami i jeszcze więcej seksu, ale pierwsze, co zaczęło mi przeszkadzać, to zdawkowe opisy całego otoczenia, osób i miejsc. Może wynika to z mojego nastawienia, ale jeśli z głównej bohaterki robimy panią architekt, która mimo małego doświadczenia ma spory talent, to nastawiłam się na to, że np. opisy budynków czy wnętrz będą bardziej szczegółowe, zwłaszcza że historia jest przedstawiona z perspektywy rzeczonej pani architekt. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: wiadomo, że erotyków nie czyta się po to, aby sobie wyobrażać neoklasycystyczne zdobienia czy modernistyczne meble, ale jakoś tak przez to, że temat został potraktowany po macoszemu, Cassandra jako GŁÓWNY architekt zatrudniony w jednej z najbardziej liczących się firm w tej branży, jest po prostu mało wiarygodna.

Najbardziej nie pozwalało mi wciągnąć się w tę historię fak, że mimo iż dzieje się ona w znanych nam realiach, to jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. Cały galimatias zaczyna się od momentu, w którym dziewczyna, która w ogóle nie zna miasta, najpierw idzie do klubu o wątpliwej reputacji ze spotkanym na ulicy Tommy'm, "wyglądającym na miłego", a potem, jak gdyby nigdy nic wsiada do limuzyny z innym poznanym w tymże klubie gościem, którego twarzy nawet nie zna, bo on jest w masce, ale to nie przeszkadza naszej bohaterce pieprzyć się z nim (postanowiłam nie "uładzać" określeń dominujących w książce), ile wlezie i zasnąć w jego domu. Cóż... YOLO po całości. A wracając jeszcze do odrealnionych aspektów "technicznych": po pierwsze nie wiem, jak ma funkcjonować firma, w której główny architekt nie ma pojęcia o kosztorysach, wycenach itp., po drugie, NIE DA SIĘ zaprojektować 200 łazienek w trzy dni przez dwie osoby (słowo inżyniera :p), zwłaszcza jeśli większość czasu osoby te spędzają na rżnięciu się, kłótniach i pieprzeniu. Zdaję sobie sprawę, że te rzeczy są mało istotne dla sedna historii, którym jest relacja bohaterów, ale skoro książka ma stanowić całość, to warto zwracać uwagę na takie szczegóły i robić dokładniejszy research, bo zawsze znajdą się upierdliwcy tacy jak ja i będą się czepiać.

Pomijając już rzeczy, których mogą czepiać się zapewne tylko ludzie z nerwicą natręctw, przejdę do bohaterów. Co do Adama vel Morfeusza - był dokładnie taki, jak się spodziewałam, bo nietrudno sobie przywołać sztampowy przykład takiego bohatera. Nieziemsko przystojny, władczy, pociągający, a przy tym skrywający dużo mroczniejszą (psychopatyczną?) część swojej natury, która jednak ujawniała się w najmniej pożądanych momentach, a przy tym wszystkim gdzieś schowana jest czułość i bardziej ludzkie oblicze. Wszystko się zgodziło, idealny materiał na namiętnego kochanka i obiekt westchnień wszystkich kobiet. Zastrzeżeń brak. Gorzej jest z Cassandrą. Na początku zapowiadało się całkiem dobrze. Wydawała się być wykreowana na przebojową i trochę zwariowaną dziewczynę, która jednak wie czego chce, a przeprowadzka do Miami ma jej pomóc nie tylko w rozpoczęciu nowego życia, ale także pozwolić zapomnieć o kilku błędach i nieudanych związkach.

Wszystko cacy, tylko że po pamiętnej nocy Cassandra staje się nimfomanką, która absolutnie ZAWSZE jest gotowa, a poznanych facetów rozpatruje tylko w kategoriach "iść z nim do łóżka, czy nie iść" i to do tego stopnia, że w pewnym momencie rano kocha się z jednym, żeby wieczorem wejść do łóżka innego. Generalnie, z biegiem wydarzeń Cassandra przestaje logicznie myśleć i analizować i zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka z permanentną chcicą. Chodzenie w miejsca publiczne bez bielizny staje się normalką, a np. wyjście ze świeżo poznanymi studentami do klubu kończy się publicznym pokazywaniem cycków. Dosłownie za każdym razem daje się ponieść chwili, przez co, przynajmniej dla mnie, zazwyczaj wychodzi na idiotkę. Zwroty akcji między jednym pieprzeniem a drugim wynikają właśnie z faktu, że Cassandra zapomina użyć mózgu w chwilach, kiedy byłoby to przydatne. Świetnym przykładem jest sytuacja z boy'em hotelowym, który, siedzący w szafie, miał porno przedstawienie na żywo, które mógł sobie dokładnie obejrzeć i nagrać.

"Szybkie numerki to ostatnio dla mnie codzienność, więc jeden w tę czy w tę...”

Jak widać, nie potrafię uniknąć porównań do Grey'a, więc sama relacja głównych bohaterów również przywodzi mi go na myśl. Oczywiście widać różnice, jednak schemat jest podobny, głównie z uwagi na to, że mamy nieprawdopodobnie przystojnego faceta, który nie chce lub nie potrafi się zakochać, miał wiele kobiet i w łóżku to on musi dominować. Jak już wspomniałam, główna bohaterka nie jest jednak taka znów potulna, a do tego jest tak piękna, że faceci patrząc na nią myślą tylko o tym, jak zaciągnąć ją do łóżka. Określenie relacji bohaterów mianem pokręconej, to duże niedopowiedzenie. Ona jest po prostu nielogiczna, niezdrowa, a momentami po prostu niedorzeczna. Za każdym razem wystarczyło, że znaleźli się obok siebie i, no nie było innej opcji, musieli znaleźć ustronne miejsce (albo i nie) i spółkować. 

Przykład, który jest chyba sporym spoilerem, ale idealnie oddaje klimat:
    • doszło do wręcz niebezpiecznej dla ciebie kłótni z Adamem vel Morfeuszem;
    • żeby odreagować, idziesz z planem urżnięcia się z kolesiem, który parę dni wcześniej powiedział, że jesteś łatwa i chce cię przelecieć, ale teraz się kumplujecie;
    • plan wykonany i budzisz się rano naga w łóżku z ww. kolesiem, masz kaca giganta i nic nie pamiętasz;
    • typ oznajmia, że byłaś tak zalana, że nawet jemu szkoda było to wykorzystać;
    • nagle wparowuje Adam vel Morfeusz i widząc wspomnianego typa, tłucze go na kwaśne jabłko;
    • dla zwieńczenia całej sytuacji ty idziesz wyrzygać obiad z komunii, a A. vel M. wspaniałomyślnie trzyma ci włosy;
    • jak trochę się ogarniesz, to zaczynasz się na nie go drzeć, że jest popieprzony, ale się go nie boisz i żeby dał Ci spokój;
    • on cię pacyfikuje, ciebie to podnieca, rżniecie się jak króliki w rui.
      KURTYNA

      Cała relacja wygląda dokładnie jak wyżej. Cassandra rozmyśla o tym, jak bardzo niebezpieczne jest to, co dzieje się między nimi, setki razy postanawia to zakończyć, ale wystarczy, że Adam na nią spojrzy i kończy się to w jedyny możliwy sposób. Swoją drogą opisy "zbliżeń" są bardzo dokładne, przez co oczywiście działają sugestywnie na wyobraźnię, ale jednak nie dają jej pola do popisu. Wszystko podane jest na tacy, a opisy nie należą do najdelikatniejszych. Według mnie nie zawsze trzeba pisać wprost, że "jego k*tas wchodzi w jej mokrą c*pkę". Jak dla mnie stosowanie tych określeń w każdym przypadku odbiera pewną sensualność zbliżenia, robiąc z niego zwierzęce zaspokajanie instynktów. Czasem mniej znaczy więcej.

      Słowem podsumowania: na pewno nie sięgnę po kolejne tomy. Po prostu tego rodzaju erotyki, taki sposób pisania i kreacja bohaterów nie przemawiają do mnie, a raczej irytują. Niemniej, nie to ładne, co ładne, a co się komu podoba.
      3/10

      Swoją drogą, znacie jakieś erotyki, które odbiegają klimatem od Morfeusza?

      Big up!

      13 komentarzy:

      1. Już ci to pisałam, ale napiszę raz jeszcze: świetna recenzja! Swoją drogą nie wydaje mi się, aby to było dużo spoilerów. A jeśli się mylę, to aż mi przykro myśleć jak uboga jest ta historia :/
        Ej paradoksalnie jest sporo zupelnie innych erotyków ;P tylko żebym ja ci umiała tytuły podać... W Debiutancie SJ Hooks to laska jest doświadczona w łóżku, a facet jest wstydliwy np. I historia jest opowiedziana z męskiej perspektywy, a co dziwniejsze opisy seksu są dość subtelne jak na erotyk, kutasów i cipek chyba tam nie uświadczysz częściej jak ze 3 razy ;) U mnie na blogu znajdziesz recenzje 2 tomów tego erotyku jak coś. A jeszcze jest taka seria z Dotykiem w tytule.... Dotyk Oszusta, Dotyk złodzieja i coś jeszcze takiego. Tu masz akcję toczącą się w jakimś XVIII wieku i wgl nie ma chyba motywu dominacji w łóżku, za to jest trochę wątek fantastyczny, bo jeden z bohaterów każdej części ma magiczną moc - np dziewczyna dotykajac kamieni szlachetnych potrafi z nimi "rozmawiać" i dowiaduje się "czego były świadkami" i takie tam :) to w sumie był jeden z bardziej oryginalnych erotyków jakie czytałam (a tak jak ty sięgam po nie sporadycznie) także polecam jeśli będziesz miała ochotę na coś z tej półki :D
        Buziak ;*
        Ula

        www.doinnego.blogspot.com

        OdpowiedzUsuń
        Odpowiedzi
        1. O widzisz, dobrze, że mi przypomniałaś, bo widziałam, że wrzuciłaś recenzję drugiego tomu "Debiutanta" i mega podobało mi się zdjęcie, a zapomniałam przeczytać post :D

          Usuń
      2. YOLO po całości - oplułam się kawą:D
        W skrócie napiszę, że po pierwsze, świetna recenzja i wcale nie odniosłam wrażenia, żebyś spoilerowała. Po drugie z tego co piszesz o bohaterce, to zdecydowanie wolę nijaką Anastazję i jej wewnętrzną boginie. Cassandra wydaje mi się trochę... Obrzydliwa. Te seksy, okresy, tampony przeciekające... Może się mylę, ale na pewno nie zamierzam tego weryfikować i czytać Morfeusza.
        Ja ostatnio pozytywnie zrecenzowałam dwie części erotyków Jarosława Wilka "Pan Wilk i kobiety" i "Pan Wilk i tajemnice tajemnic". Na pewno nie są one subtelne, ale mnie się podobały :)

        OdpowiedzUsuń
        Odpowiedzi
        1. Widziałam u Ciebie recenzję "Pana Wilka i kobiet" i chyba się na niego kiedyś skuszę, ale póki co Morfeusz skutecznie odebrał mi chęć na tego typu literaturę...

          Usuń
        2. Nawet Ci się nie dziwię, ja po nieudanym zetknięciu z "Driven" nie wzięłam do ręki erotyka przez rok, a i tak nie było tak źle jak tutaj z tego co piszesz :D

          Usuń
      3. Świetna, drapieżna recenzja :) Straszny wysyp erotyków ostatnio obserwuję (czyżby jakiś "fenomen Greya"?) i niestety mam wrażenie, że co jeden, to gorszy. Po ten już na pewno nie sięgnę, zwłaszcza po fizjologicznych, okresowych opisach, które tu przytoczyłaś... Straszne, że ktoś to pisze, ktoś to wydaje, a jeszcze komuś się może spodobać...

        OdpowiedzUsuń
        Odpowiedzi
        1. Generalnie staram się nie negować tego, co się komu podoba, ale w tym przypadku często, czytając recenzje innych blogerów, zastanawiam się, czy mieliśmy w rękach tę samą książkę...

          Usuń
      4. Cieszę się, że spotykam kolejną osobę, która podziela moją opinię co do twórczości Haner (a przynajmniej po przeczytaniu twojej recenzji tak wnioskuję). W jej powieściach roi się od bezsensownych wątków, a opisy zbliżeń miejscami wręcz brzydzą, nie wspominając już o bohaterkach (i bohaterach, ale to kobiety irytują najbardziej)... Nie zrozumiem nigdy popularności takich "dzieł"...

        OdpowiedzUsuń
        Odpowiedzi
        1. Irytujące bohaterki to dla mnie zło najgorsze w literaturze, a tutaj było z tym bardzo ciężko. Opisy zbliżeń, faktycznie, momentami były wręcz obrzydliwe, a w sumie d pruderyjnych osób nie należę. Cóż, przygoda z twórczością pani Haner była trochę jak niektóre ekscesy Cassandry - krótka i jednorazowa :D

          Usuń
      5. Książka niegodna recenzji ;) Póki co erotyki omijam szerokim łukiem, właśnie z tych powodów, o których piszesz - są banalne, niewiarygodne, brakuje w nich tła.

        OdpowiedzUsuń
        Odpowiedzi
        1. Dlatego właśnie chciałabym kiedyś przeczytać erotyk, który nie będzie się składał z samego "pieprzenia", tylko będzie miał w sobie coś więcej

          Usuń
      6. Akurat tej książki nie czytałam ale jestem takiego samego zdania jak ty jeśli chodzi o szczegóły fabuły. Lubię jak postacie są dopracowane, albo chociażby wyglądają na prawdziwe. Nieważne jaki to gatunek literacki.
        pozdrawiam
        Z mojej biblioteki

        OdpowiedzUsuń

      Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
      A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)