czwartek, 17 sierpnia 2017

Republika Piratów - Colin Woodard

Ahoj, Kamraci!
Już widzę, że sierpień nie będzie moim najlepszym blogowym miesiącem, ale nic to. Wakacje to najlepszy czas na przygody, a gdzie można przeżyć najlepszą przygodę, jeśli nie na pirackim statku, w samym sercu Karaibów? Dzisiaj opowiem Wam, jak to z tymi piratami było i czego nowego dowiedziałam się dzięki książce Republika Piratów.
 
 
 
 
 
 Tytuł: Repyblika Piratów
Autor: Colin Woodard
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron:368
 
 
 
 
 
 
 
 

Książka zabiera czytelnika w podróż w czasie, do początków XVIII wieku, kiedy to kilku zuchwałych buntowników, m.in. Czarny Sam Hornigold, Edward Czarnobrody Tatch, czy Charles Vane, nie godzą się na warunki, w których muszą żyć i postanawiają założyć własne państwo - Republikę Piratów - w której panować miała demokracja i brak podziału na niewolników i wolnych. Dzięki budzącym grozę statkom pływającym pod czarną banderą, mieli nie tylko siać postrach i łupić wyładowane skarbami kupieckie i królewskie statki, ale chcieli również pomścić krzywdy własne i wszystkich, którzy zeszli na drogę pirackiej banicji. A jak to wyglądało w rzeczywistości? Czy piraci byli tylko wyjętymi spod prawa bandytami, mącącymi panujący porządek, czy może ich działalność miała charakter misji, a dążenie do wolności i dobrobytu ludzi niższej klasy miało wzniosłe pobudki?

Zanim przejdę do samej treści i moich wrażeń, poruszę dwie istotne według mnie kwestie. Po pierwsze, co bardzo mnie zdziwiło, kiedy otworzyłam paczkę, książka posiada obwolutę. Z tego, co przed chwilą wyczytałam w internetach, obwoluta ma "podnosić standard publikacji i świadczyć o staranności edytorskiej wydawcy". Nie wiem, jak się to ma do współczesnych obwolut, bo właściwa okładka prezentuje się tak, jak na załączonym obrazku.

Niby tragedii nie ma, ale na przyszłość będę dokładniej czytać dane szczegółowe książki :D

Drugą rzeczą jest to, że w Republice Piratów NIE MA DIALOGÓW. Tak nawet ani pół. Chodzi mi o dialogi, do których jesteśmy przyzwyczajeni, z myślnikami itp. Tutaj mamy cytaty bohaterów wzięte w cudzysłów, nawet jeśli to wymiana zdań.

A skoro o tym mowa (tak, przechodzę już do treści :D), jestem pełna podziwu dla tytanicznej pracy, jaką musiał wykonać autor, żeby jego książka zawierała tyle informacji i zachowała spójność. Woodard posiłkował się dokumentami z brytyjskich i amerykańskich archiwów, zachowanymi zeznaniami świadków i artykułami z ówczesnych gazet. Z jednej strony na początku burzyłam się, że skoro się na nie powołuje to brakuje przypisów, ale z drugiej zdałam sobie sprawę, że, po pierwsze, zajęłyby one drugie tyle książki, po drugie, dzięki temu Republika Piratów jest wciągającą, emocjonującą historią, a nie rozprawą naukową, nawet mimo braku typowych zabiegów fabularyzujących. No dobra, za element fabularyzujący można uznać domysły autora, jasno zasygnalizowane, które zapełniają lukę tam, gdzie brak jest wiarygodnych informacji. Nie jest ich wiele i nie są oderwane od przedstawianego świata, czy przejaskrawione.

W ogóle, całe moje dzisiejsze wypociny powinnam zacząć od tego, że do sięgnięcia po książkę zachęciła mnie najpierw jej przystępna cena, a później moje niedawne jaranie się serialem Black Sails. Serial opowiada właśnie o czasach złotej ery piratów, kiedy Nassau, ich siedziba wręcz kwitnie. Niestety, nadchodzą gorsze czasy, Wielka Brytania upomina się o swoje, a piraci zaczynają mieć konflikt interesów. Fabuła serialu w dużej mierze opiera się na prawdziwej historii piractwa, jednak został uzupełniony o czysto fikcyjne wątki i postaci, jak np. główny bohater - kapitan Flint, czy Długi John Silver. Ważną rolę odgrywają tu również wspomniany już Czarnobrody i Charles Vane. Black Sails oglądało się świetnie i ciekawie było skonfrontować to, co zaserwowali nam reżyserzy z tym, co działo się naprawdę. Żałuję, że najpierw obejrzałam serial, a potem przeczytałam książkę, bo często miałam w głowie takie: "ej, ale przecież to nie było tak, bo w Black Sails...". Tak, że ten. Lepiej nie mieszać kolejności :)

Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to zupełnie inny obraz życia na kupieckich czy królewskich statkach. Załoga niższego szczebla miała naprawdę ciężki żywot. Duży odsetek umierał w trakcie rejsów, warunki były nieludzkie, a zapłata nawet nie śmieszna. Tutaj pojawia się pierwszy kontrast z wizerunkami marynarzy, których serwuje nam popkultura. Rosłe i silne chłopy z gołymi klatami, sześciopakiem na brzuchu i tatuażami nie mają wiele wspólnego z wynędzniałymi nieszczęśnikami na skraju śmierci. Nic dziwnego, że ci ludzie woleli rzucić w pierony regularną służbę i spróbować szczęścia "po ciemnej stronie mocy". Skoro teoretycznie nic gorszego nie mogło się im już przytrafić, to chętnie ryzykowali swoje dotychczasowe życie i reputację. Podobnie było z służącymi i niewolnikami. Wyspa New Providence oferowała wolność i bycie panem swojego losu, a przede wszystkim sprawiedliwy podział łupów, na których, przy odrobinie szczęścia, można było nieźle się obłowić.

Republika Piratów zawiera naprawdę szczegółowe opisy i wiele dygresji. Każdy ważny wątek obudowany jest sporą dawką informacji na temat sytuacji politycznej, otoczenia, czy warunków życia w danym miejscu. Nie ukrywam, czasem darowałam sobie te opisy, żeby jak najszybciej dotrzeć do którejś ze spektakularnych bitew czy ucieczek z opresji. Bardzo pomocne okazały się zamieszczone grafiki dotyczące m.in. ówczesnych zarobków, czy wielkości i rodzaju statków. Dzięki temu czytelnik łatwo orientuje się, jaki rząd wielkości reprezentował dany łup i co można było za niego kupić. A ja już wiem, czym się różni slup od brygantyny :) A co do wspomnianych bitew - podejrzewam, że ich opisy czytałam z otwartą buzią. Zaciekłość i brutalność były nieodzownym elementem, ale autor potrafił tak wpleść do opisów otoczenie, w sensie burze, mielizny, porównanie statków itp., że można je było mieć przed oczami.

Ciekawi są przede wszystkim bohaterowie książki. Są to postacie autentyczne, pierwsze skrzypce grają najsławniejsi kapitanowie pirackich statków, ale są także osoby stojące "po drugiej stronie barykady", jak na przykład zaciekły wróg pirackiej braci, Woods Rogers. I to jest według mnie postać tragiczna. W sensie życiorysu, nie przedstawienia przed autora. Niemal całe życie poświęcił na walkę z piractwem, będąc wiernym swoim ideałom, a cały czas miał pod górkę, nigdy nie dostając pomocy ze strony Korony. Również wspomniani kapitanowie bardzo różnili się od siebie. Niektórzy, jak Charles Vane, kierowali się przede wszystkim żądzą bogacenia się i bezprzedmiotowym bestialstwem, inni zaś przestrzegali pirackiego kodeksu honorowego. Ciekawy jest też obraz samego społeczeństwa: zarówno praworządnych obywateli, jak i tych mieszkających w New Providence. Jedni łykali każdą wiadomość na temat piratów, choćby była najbardziej odrealniona, serwując im łatkę potworów w ludzkiej skórze, które pożerają dzieci, drudzy zaś gnuśnieli na wyspie, czekając na mannę z nieba, przez co w obliczu zagrożenia nie potrafili stawić mu czoła.

Podsumowując: Republika Piratów nie jest książką fabularną. Owszem, autor czasem wplatał w historię swoje teorie, ale w ogromnej większości opiera się na istniejących źródłach. Nie czyta się jej jak typową powieść, jednak potrafi zaciekawić. Spodoba się nie tylko miłośnikom "Piratów z Karaibów", ale także osobom lubiącym ciekawostki historyczne. Ja jestem całkiem zadowolona:)
7/10
 
Big up!

8 komentarzy:

  1. Niestety książki historyczne mnie usypiają, chciałabym żeby było inaczej, ale nic nie poradzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ta książka nie musi być traktowana jako literatura historyczna sensu stricto, bo to przede wszystkim dobrze prowadzona opowieść :)

      Usuń
  2. Bardzo wnikliwa recenzja, a tematyka rzeczywiście idealna na wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) dobrze się bawiłam przy tej książce.

      Usuń
  3. Mój kuzyn lubi podane w taki sposób ciekawostki historyczne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że trafiłam na Twoje wrażenia po przeczytaniu tej książki, teraz już mam pomysł na prezent dla znajomego. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie nie mój gust czytelniczy.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)