sobota, 19 listopada 2016

Takich trzech, jak ich dwóch, to nie ma ani jednego - "Konan Destylator" Andrzeja Pilipiuka

Na wstępie muszę powiedzieć, że księgarnia internetowa nieprzeczytane.pl jest po prostu cudowna!!! Po pierwsze mają tam baaardzo przystępne ceny książek, a po drugie dostawa jest błyskawiczna. Dzięki temu już kilka dni po premierze dostałam w swoje ręce kolejny, już ósmy, tom opowiadań o przygodach Jakuba Wędrowycza - bimbrownika-egzorcysty. Kto czytał choć jeden tom serii, ten wie, co to za egzemplarz z tego Jakuba, a kto nie, ten niech się wstydzi i szybko nadrabia zaległości!


 



Tytuł: Konan Destylator
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 404
8/10









Otóż, moi Drodzy, co tu dużo mówić, jaki kraj, tacy superbohaterowie, a niewątpliwie Jakub Wędrowycz jest bohaterem, jakiego nasz kraj potrzebuje. Przed Wami ósmy tom przygód wiecznie nagrzmoconego, porażającego zapachem i aparycją zapalonego bimbrownika, który wraz ze swoim kumplem, służącym jeszcze pod carem Semenem Korczaszko, pilnuje porządku w Starym Majdanie, Wojsławicach, a kiedy trzeba, to i jeszcze dalej, pielęgnując wiekową rodzinną tradycję pędzenia w ilościach hurtowych samogonu (oczywiście na użytek własny) i regularnego zwalczania wrogiego klanu Bardaków.

Jaki Jakub jest, każdy widzi. Jego atrybutem jest czapka uszanka, kufajka, linka hamulcowa, łańcuch krowiak, nieśmiertelne gumofilce i granat w cholewce jednego z nich. Nie ma takiej siły, ludzkiej, czy nadprzyrodzonej, która by Jakubowi podskoczyła. W niebie go nie chcą, w piekle się boją, a sama śmierć stwierdziła, że wszelkie próby sprowadzenia Wędrowycza i jego kumpla na tamten świat są po prostu bez sensu. Cóż więc zostało staremu bimbrownikowi... niczym strażnik Teksasu, chroni mieszkańców Starego Majdanu przed zombiakami, ufokami, wampirami i innymi takimi. Oczywiście nie żeby miał poczucie misji czy coś... po prostu nade wszystko ceni spokój niezbędny do pędzenia wysokiej jakości bimberku.

Co ja się będę rozwodzić... uwielbiam tego starego zapijaczonego dziada i jego niemniej zdeprawowanego kumpla. Pilipiuk stworzył postać niesamowicie oryginalną i nietuzinkową. Bo przecież jesteśmy przyzwyczajeni do ładniutkich młodych mężczyzn śmigających w majtkach założonych na rajtuzy albo innych śmiesznych wdziankach. A tutaj mamy "element kryminalny", uskuteczniający swoje działania na zapadłej wsi na wschodzie Polski, gdzie PRL jest ciągle żywy. Mimo to o dokonaniach Jakuba Wędrowycza słyszano w różnych zakątkach Europy i świata, a w pewnych kręgach jest osobą budzącą podziw.

"- Bo widzisz, z olejami silnikowymi to nie tak prosto - tłumaczył Jakub przyjacielowi. - Są takie bardziej naturalne i takie bardziej syntetyczne. Jedne strawisz, inne przelecą przez organizm. Jak się strawią, to dobrze. Jak przelecą, to w zasadzie też dobrze, byle umeblowania z brzucha nie wyrwały. Tylko trzeba by poeksperymentować, które można zastosować do smażenia, a których lepiej nie."

"Konan Destylator" to zbiór piętnastu opowiadań (plus jedno bonusowe), w których nasz bohater  mierzy się z przeróżnymi problemami: a to Bardaki ściągnęły prosto z Japonii ninję, który raz na zawsze ma unicestwić Jakuba, a to szalony naukowiec wypuścił na wolność skrzyżowanie słonia i ośmiornicy, kiedy indziej konieczne będzie cofnięcie się w czasie i sprowadzenie mitycznego Konana, żeby ktoś wreszcie wklepał skutecznie Bardakom, innym znowu razem trzeba będzie walczyć z eko-wikingmi. Ciężkie życie bohatera... nie obyło się też bez odwiedzenia wnuka w Warszawie (o zgrozo!!! Jakub musiał zmienić skarpetki, umyć się i wbić w garnitur od ruskich), podróży do alternatywnego świata (co też tam się wyprawia), a nawet do Czarnobyla. 

"Słowa "pokojowe zamiary" i "sanepid" nie tworzą związku frazeologicznego."

Cóż... nie będę ukrywać, że to pierwsze cztery tomy tworzą  crème de la crème wszystkich historii i świetności naszego bohatera, ale "Konan Destylator" jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Po raczej średniej "Truciźnie" powiało troszkę polotem i nowymi pomysłami, choć przyznam się, że według mnie znalazły się opowiadania, które wyglądały na pisane na kolanie albo wyciągnięte naprędce z szuflady i z niedoszlifowanym pomysłem na fabułę. Druga rzecz to to, że, jak słusznie ktoś zauważył na LubimyCzytać, za dużo było w opowiadaniach bimbrownika, a za mało egzorcysty. Wolałam czasy rzucania diabłom wyzwań, odprawiania zbłąkanych dusz itepe. Mimo to po raz kolejny śmiałam się jak głupek czytając kolejne historyjki. I naprawdę ogromnym plusem jest opowiadanie, które wyjaśnia, dlaczego Semen jest tak długowieczny.

Jeżeli chodzi o język, to wielbiciele górnolotnych przemyśleń i iście homeryckich porównań będą rozczarowani. Opisy są bardzo proste, chociaż ciekawego efektu dodaje wplatanie w dialogi naszych dziadygów refleksji na temat PKB, norm ISO i tym podobnych. Może się to wydawać sztuczne, ale według mnie jeszcze bardziej potęguje absurd przygód Wędrowycza.

Uważam, że autor, wpuszczając do świata literatury takiego bohatera, sporo ryzykował. Bo nie oszukujmy się, tworząc przygody Jakuba, porzucił wszelkie konwenanse. Główny bohater jest kłusownikiem (jakoś dziwnym trafem nie ma w Wojsławicach żadnych bezdomnych psów i zastanócie się co się z nimi może dziać), okoliczni policjanci to milicyjne, skorumpowane relikty dawnych porządków, niektóre opisy zachowania Jakuba czy kogokolwiek innego naprawdę mogą zniesmaczyć i możemy w ogóle zapomnieć o elementarnych zasadach poprawności politycznej. Mimo to, bimbrownik-egzorcysta zyskał sobie rzeszę fanów, do której sama należę.

Sięgając po którąkolwiek książkę z przygodami Jakuba Wędrowycza, przygotujcie się na niespotykanie wysoki poziom absurdu. Humor na pewno nie jest górnolotny, czasem może się wręcz wydawać prostacki, ale jednak na swój sposób inteligentny, bo będący satyrą obecnych realiów, popkultury i takiego mentalnego nadęcia niektórych kręgów. Powiem krótko: mnie śmieszy. Różne czytałam opinie na temat kolejnych tomów, zwłaszcza niniejszego (łącznie z tą, że Wędrowycz skończył się na Kill'em All) i nawet jeżeli lata świetności ma za sobą, to dalej utrzymuje niebotycznie wysoki poziom groteski i prześmiewczego tonu. Mój tata, który też stał się fanem bimbrownika-egzorcysty powiedział, że większych bzdur nigdy nie czytał i nie wie, co autor ma w głowie, ale gdy zapytałam, czy chce przeczytać "Konana Destylatora" powiedział, że zadaję głupie pytania :D A mojego taty trzeba słuchać, bo to mądry człowiek :D

Końcowa refleksja jest taka, że jeżeli chodzi o superbohaterów, to nie uświadczysz raczej w Polsce wypacykowanych kawalerów, wyglądających jak z okładki jakiegoś pisma. Jak nie najemny Wiedźmin, to podstarzały rock&roll'owiec ciskający piorunami (mowa o "Dreszczu" Jakuba Ćwieka) albo właśnie zgrzybiały bimbrownik. I wiecie co? -I bardzo dobrze! Ameryka może im buty (gumofilce) czyścić co najwyżej :D

Matko, ależ się rozpisałam...

Big up!

7 komentarzy:

  1. Pilipiuka czytałam tylko Wampir z M3 i Kuzynki. Jednak muszę Ci się pochwalić, że byłam na spotkaniu autorskim z tym panem rok temu na Falkonie. Skoro to już 8 tom Wędrowycza, to mam sporo do nadrobienia ;)
    Nooo i u nas faktycznie nie uwidzisz żadnego Grey'a. Ale powiem Ci, że milion razy bardziej wolę Geralta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy tom opowiadań o Wędrowyczu wspominam bardzo dobrze. Ciekawa postać, dobry pomysł i fajne poczucie humoru. Czytałam też drugi i trzeci, i tam już się to wszystko powtarza... Miałam takie wrażenie, że autor już trochę wyczerpał formułę i korzysta ciągle z tych samych schematów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie da się ukryć, że Jakub Wędrowycz jest postacią mocno wyeksploatowaną przez autora, ale mam ogromną słabość do tego zapijaczonego dziadygi :)

      Usuń
  3. Uwielbiam, po prostu uwielbiam, i chyba nic tego nie zmieni. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł jest genialny xD Póki co jednak przeraża mnie trochę ta okładka, nie lubię takich brzydactw, wolę wymiziane perełki, najlepiej z brokatem, ale co tam xD
    Rozumiem, że ta jest po prostu bardzo adekwatna do fabuły :D
    Jednak najbardziej wymiata... tytuł xD No toż to jest mistrzostwo <3
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Jakoś nie mogę sobie wyobrazić przygód Jakuba Wędrowycza w jakiejś "wymizianej" okładce :D zresztą to chyba jedyny przypadek, gdzie okładką mógłby być kawałek kartonu, a i tak by mi to nie przeszkadzało :D

      Usuń

Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)