Tytuł: Rytuał babiloński
Autor: Tom Knox
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 390
6-/10
Od
jakiegoś czasu miałam ochotę na trzymający w napięciu kryminał, ale
jednocześnie "Rytuał babiloński" jest kolejną książką wybraną przez
przypadek. Tak czy owak został pochłonięty w jedno popołudnie i dostarczył
mnóstwo emocji, często bardzo skrajnych.
Akcja
powieści początkowo rozgrywa się w trzech miejscach. W Edynburgu znany
historyk, profesor Archibald McLintoch na oczach wielu turystów popełnia
samobójstwo. Jego córka, Nina, nie wierzy jednak, że jej ojciec był zdolny do
takiego czynu i uważa, że został w dziwny sposób zamordowany. Zwraca się z
pomocą do dziennikarza, Adama Blackwooda, który był ostatnią osobą, z którą
rozmawiał zmarły. Profesor powiedział mu, że odkrył zagadkę skarbu templariuszy.
Nina uważa to za kluczowe dla sprawy, dlatego wraz z Adamem wyruszają śladami
profesora, by rozwikłać zagadkę jego śmierci. W tym samym czasie w Londynie
dochodzi do kilku jeszcze bardziej zagadkowych samobójstw. Za każdym razem z
życiem kończyły młode osoby, będące dziećmi milionerów i prowadzące rozwiązły,
pozbawiony jakichkolwiek zahamowań tryb życia. Sprawa jest o tyle dziwna, że
każda z tych osób przed śmiercią sama zadawała sobie niewyobrażalny ból,
kalecząc potwornie swoje ciało. Sprawą zajmuje się inspektor Ibsen. Ostatni
wątek rozgrywa się na drugim końcu świata, bo w okolicach Peru. Tam młoda
antropolog, Jessica Silverton, wraz z grupą naukowców prowadzi wykopaliska i
badania na temat preazteckiego plemienia Moche, znanego z krwawych, wręcz
sadystycznych ofiar dla bóstw oraz wynaturzonych praktyk seksualnych. Kiedy
naukowcy niemal dokonują przełomowego odkrycia, dochodzi do serii
niewyjaśnionych wydarzeń, a naukowcy mają wrażenie, że ktoś celowo próbuje
udaremnić ich badania.
Nietrudno
oczywiście domyślić się, że wszystkie trzy wątki prędzej, czy później splotą
się w całość. Ale nastąpi to raczej później. Poza tym bardzo krótkie rozdziały
może i sprzyjają szybszemu czytaniu, ale na pewno nie lepszemu
"ogarnięciu" lektury. Wiele rozdziałów kończyło się bardzo
interesująco, ale kiedy już czytelnik nastawi się na konkretny wątek, autor
dosłownie wrzuca go do następnego. Jak dla mnie nie pomagało to budować
napięcia i zaciekawiać, a wprowadzało tylko chaos. I, jakkolwiek jednak akcja
na początku rozwija się w całkiem dobrym tempie, tak na ostatnich
kilkudziesięciu stronach widocznie zwalnia, a pewne motywy nie wnoszą zbyt
wiele. Również sami bohaterowie nie zachwycają. Odniosłam wrażenie, że autor
miał zupełnie inną koncepcję postaci, niż to finalnie wyszło. Zabrakło im
pewnej wyrazistości i odrębności, a czasem ich zachowania były po prostu
głupie. Szczególnie mojej sympatii nie wzbudziła postać Niny. Miała być silną i
zadziorną kobietą w delikatnym ciele, a jak dla mnie wyszła na pogubioną drobną
pijaczynę, która dużo przeklina i nie radzi sobie z życiem.
Ale,
żeby nie było, znalazłam też plusy, bo gdyby było inaczej, to raczej nie
przeczytałabym "Rytuału..." w jeden wieczór. Sporym atutem jest
łączenie prawdy historycznej z fikcją. Autor musiał zadać sobie wiele trudu,
żeby zdobyć tyle informacji, jednocześnie wplatając w nie prawie
nieprawdopodobne, ale jednak możliwe wydarzenia. Templariusze są bardzo
wdzięcznym tematem dla pisarzy; stosunkowo nieduża ilość informacji o nich daje
twórcom pole do popisu. Większość teorii spiskowych i książkowych wymyślonych
historii idzie jednak w inną stronę, niż u Knoxa i ze względu na to uważam, że
porównywanie "Rytuału babilońskiego z "Kodem Leonarda Da VInci"
jest zupełnie bezzasadne. Mimo że punktem wyjścia obu powieści jest ten sam
temat, Knox podszedł do niego zupełnie inaczej. I bardzo dobrze.
Autor
połączył w tej powieści wiele motywów: templariuszy, którzy mają coś wspólnego
z prekolumbijskimi plemionami, morderstwa i samobójstwa, kartele narkotykowe,
podróż przez pół Europy i Amerykę, chorobę i wątek miłosny. Dobrze, że tego
ostatniego nie jest zbyt dużo. Widząc taką listę wymienioną na odwrocie książki
zastanawiałam się, czy to aby nie będzie za dużo. Jednak według mnie
odpowiednie proporcje zostały zachowane.
Tom
Knox jest przede wszystkim znany jako "autor Sekretu Genezis". Kto
wie, być może kiedyś sięgnę i po tę pozycję, ale na pewno w najbliższym czasie
(i chyba w tym dalszym też) nie będzie to mój priorytet. "Rytuał
babiloński" w pełni zaspokoił moją potrzebę przeczytania kryminału,
zapewne na dłuższy okres. Komu mogę polecić tę książkę? - Na pewno osobom
interesującym się templariuszami i całą otoczką z nimi związaną. Powieść
powinna także spodobać się wielbicielom kryminałów, o ile nie straszne im
obszerne opisy perwersji, sadyzmu i wynaturzeń, bo i takie w tej książce się
zdarzały.
Podsumowując:
myślę, że "Rytuał babiloński" znajdzie swoich entuzjastów. Ja
niestety nie dołączę go do grona moich ulubionych pozycji. Jednak dobrze
przeczytać sobie tak od czasu do czasu coś innego niż tylko fantastykę czy
literaturę faktu.
Uwielbiam połączenie wątków kryminalno-historyczno-religijnych! :) Dlatego tak bardzo kocham Dana Browna! :) Dzięki za tę książkę! Dopisana do listy "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńhttp://piszeczytamgotuje.blogspot.com
Lubię kryminał, ale nie wiem czy po ten sięgnę:( brakuje mi czasu i pieniędzy na te wszystkie książki, które chciałabym przeczytać:P
OdpowiedzUsuńhttp://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com
Połączenie historii z fikcją może okazać się ciekawe :) Pozdrawiam Pośredniczka
OdpowiedzUsuń