Tytuł: Igrzyska śmierci
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 352
6-/10
Ostrzegam,
że dziś nie obędzie się bez małych spoilerów, chociaż podejrzewam, że niewiele
jest osób, które nie znają tej książki ;)
Różnie
u mnie bywa z hitami książkowymi. Czasem daję się skusić reklamom (tak, jak to
było w przypadku "Zanim się pojawiłeś"),
czasem takie książki muszą swoje u mnie odczekać, a czasem po prostu po nie nie
sięgam. W sumie "Igrzyska śmierci" należały do tej ostatniej grupy,
bo literatura młodzieżowa jakoś nie wpisuje się w moje klimaty, ale dałam się
namówić koleżance i zaczęłam czytać.
Podejrzewam,
że większość, czy to dzięki filmowi, czy dzięki książkom, zna fabułę
"Igrzysk śmierci", ale, gwoli ścisłości, kilka słów na ten temat musi
się pojawić. Akcja rozgrywa się w totalitarnym państwie Panem, zbudowanym na
gruzach USA, podzielonym obecnie na 12 dystryktów. Kilkadziesiąt lat wcześniej
dystrykty (wtedy było ich 13) zbuntowały się przeciw władzy, wywołując wojnę
domową. Rebelia została krwawo stłumiona, a żeby przypominać mieszkańcom o
konsekwencjach, Kapitol, będący stolicą Panem, co roku organizuje Głodowe
Igrzyska, w których muszą wziąć udział po dwie młode osoby - chłopak i
dziewczyna - z każdego dystryktu. W takich realiach żyje Katniss Everdeen,
główna bohaterka i narratorka, która po śmierci ojca staje się głową rodziny i
opiekuje się matką oraz młodszą siostrą. Życie w jednym z najbiedniejszych
dystryktów zmusza ją do ciągłej walki o przetrwanie swoje i najbliższych,
którzy są od niej zależni. Kiedy okazuje się, że będzie musiała wziąć udział w
igrzyskach, Katniss zdaje sobie sprawę, że jej klęska oznaczać będzie również
koniec jej bliskich, a zwycięstwo zapewni im dobrobyt.
Mimo
tego, że nie przepadam za literaturą młodzieżową, "Igrzyska śmierci"
przeczytałam dość szybko. Akcja jest tutaj dynamiczna, mamy sporo ciekawych jej
zwrotów. Przede wszystkim nie jest to zwykłe czytadło. Myślę, że oprócz kilku
godzin rozrywki, książka może skłonić młodego czytelnika do refleksji. Co
prawda to walka na igrzyskach jest głównym wątkiem, ale między tym wszystkim
dostrzegamy, że Katniss nie walczy tylko o własne życie, czy zdobycie chwały;
przede wszystkim jej celem jest ochrona rodziny, to ona jest dla dziewczyny
najważniejsza.
Drugą
ciekawą rzeczą jest sama idea igrzysk. Są one swego rodzaju karą dla
mieszkańców za wcześniejsze nieposłuszeństwo, pokazują bezduszność systemu. Nie
są zwyczajną rozrywką dla mas, dwudziestu czterech młodych ludzi ma się
zmierzyć ze sobą, ta śmiertelna walka ma wyłonić tylko jednego zwycięzcę, a
skoro każdy dystrykt wysyła dwóch trybutów, muszą oni się liczyć z
koniecznością zabicia swojego pobratymca. Sojusze zawierane między walczącymi
są tymczasowe, gdyż każdy wie, że prędzej, czy później między trybutami
dojdzie do walki. Konieczność zdobycia niezbędnych przedmiotów zmusza
uczestników do wręcz barbarzyńskich zachowań. Do tego wszystkiego dochodzi
prezentacja trybutów przed igrzyskami - istna marketingowa szopka, która ma
zapewnić im jak najwięcej sponsorów. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na
jakieś zwykłe, ludzie zachowania i uczucia? I co, jeśli one jednak się
pojawią?
Całą
historię poznajemy z perspektywy głównej bohaterki. Dzięki temu znamy jej
rozterki, czy wątpliwości. Katniss jest odważna i zdeterminowana, często
wykazuje się sprytem, ale także, mimo całego bezsensownego okrucieństwa
igrzysk, stara się nie zatracić swojego człowieczeństwa i nie daje porwać się
szaleńczemu okrucieństwu, którym wykazują się inni walczący. Jest tylko jedna
rzecz, która wkurzała mnie niemiłosiernie i przez którą wiele razy miałam
ochotę rzucić tę książkę w diabły. Mianowicie, dlaczego, autorka zrobiła z
Katniss taką totalną idiotkę w sprawach uczuciowych?!?! No serio?! Dobra,
na początku mogła myśleć, że przy prezentacjach wszystkie zagrywki Peety są
ustawione, ale później, kiedy na przykład zaczął opowiadać o tym, jak
podkochiwał się w niej jako dziecko? Ja rozumiem, odrealniona sytuacja, walka o
przeżycie, sponsorzy itepe, ale, słodki jeżu w morelach, mogła jej się chociaż
zapalić jakaś lampeczka, że to, co robi Peeta wydaje się dziwnie prawdziwe. A
już szczególnie na nerwy działały mi momenty, w których sceny romantyczne były
aż nazbyt oczywiste i myślę, że każdy czytelnik połapał się, że coś jest na
rzeczy, a w tym momencie autorka wciska w usta Katniss teksty w stylu:
"Ależ on świetnie udaje", albo "Peeta doskonale wczuł się w
rolę". Owszem, perypetie uczuciowe są tutaj dobrym punktem wyjścia do
zdarzeń w drugiej części, ale według mnie można było przedstawić je jakoś
bardziej logicznie, bo w tej kwestii główna bohaterka bardzo straciła w moich
oczach.
Niemniej
jednak mam zamiar przeczytać całą trylogię, bo jestem ciekawa jak potoczą się
losy Katniss. W sumie na film chyba też się skuszę, żeby zweryfikować swoje
wyobrażenia na temat bohaterów i przede wszystkim areny walki trybutów. W
ogólnym rozrachunku, spokojnie mogę polecić "Igrzyska śmierci" młodym
czytelnikom, szczególnie, jeżeli wątek miłosny/uczuciowy nie jest dla nich
priorytetem.
Jeszcze nie czytałam, ale widziałam pierwszą część, która jakoś średnio mnie zainteresowała... może powinnam sięgnąć po książkę?
OdpowiedzUsuńMam w planach od dawna całą trylogię, tylko jak zawsze, czasu mi brakuje.
OdpowiedzUsuńKocham Igrzyska, ale rozumiem, że nie każdemu mogą się podobać tak jak mnie, choć i tak uważam, że "Kosogłos" jest najlepszy:)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nie ciągnie do tej serii.
OdpowiedzUsuń"Igrzyska..." to moja ulubiona książka, ale rozumiem, że nie każdemu musi się podobać. :)
OdpowiedzUsuńTak słabiutko ją oceniłaś :O
OdpowiedzUsuńJa kiedyś zaczęłam czytać i mi się podobało i z niewiadomych mi przyczyn, odłożyłam ją.
Film jako tako lubię, ale czy ksiażka jest taka jak o niej piszesz, nie mam pojęcia.
Dam jej szansę.
Pozdrawiam serdecznie.
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Ooo moje ukochane "Igrzyska" <3 Jedne z lepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam :D Strasznie mi przykro, że nie oszalałaś na punkcie tej serii tak, jak ja. Muszę jednak przyznać, że kolejne części tracą trochę rezonu ;/
OdpowiedzUsuńPomysł Collins wymiata w ogóle! Chociaż pojawiły się insynuacje, że niby plagiat niby coś tam...Dla mnie cudo!
Ja na punkcie Igrzysk oszalałam, straszliwie mnie pochłonęły i nie mogłam się doczekać przeczytania kolejnych książek z serii, bo wypożyczyłam je w bibliotece szkolnej :) jednak z czasem mi przeszło :p
OdpowiedzUsuńPS. Uwaga uwaga, nominowałam Cię do Liebster Blog Award :D
więcej szczegółów znajdziesz tutaj http://ksiazkatu-ksiazkatam.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award-2.html
Całą serię mam już dawno za sobą - baaaardzo wciągnęła mnie ta historia. :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście lubię Igrzyska. Była to fajna przygoda, czytając tę trylogię. :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się pierwszy tom, świetna przygoda. :)
OdpowiedzUsuńMnie ogólnie książka się podobała, chociaż częściowo zgadzam się z Twoją opinią o Katniss - rzeczywiście, jeśli chodziło o uczucia, to nie grzeszyła ona spostrzegawczością :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://fireflyrecenzuje.blogspot.com/