Nie było mi zbyt
spieszno do poznania twórczości pana Mroza, oj nie było. I pewnie gdyby nie
pewien sklep z owadem w logo, w którym kieszonkowe wydanie
"Behawiorysty" było za dyszkę, pewnie w dalszym ciągu nasze drogi by
się nie skrzyżowały. Ale oto nastała ta wiekopomna chwila, a co z niej wynikło?
- Już Wam mówię (a raczej piszę :D)
Tytuł:Behawiorysta
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 500
Ocena: 6/10
Nie
mam absolutnie żadnego odniesienia do wcześniejszych książek Mroza, więc nie
będzie tu żadnych porównań, a po prostu moje subiektywne wrażenia.
Akcja
zaczyna się bez żadnych podchodów, od razu jesteśmy wrzuceni w sam środek
wydarzeń. Zamachowiec napada na jedno z opolskich przedszkoli, w którym
barykaduje się z dziećmi i ich opiekunami. Grozi ich zabiciem, jednak szkopuł w
tym, że nie dość, że nie przedstawia żadnych żądań, to wszytko jest
transmitowane na żywo w Internecie. Władzę nad życiem oddaje widzom, którzy
poprzez głosowanie mają zadecydować o losie zakładników. Tak zaczyna się
Koncert Krwi, w którym zamachowiec jest jedynie Kompozytorem, a ludzie
trzymający w ręku los innych jego dyrygentami. Policja, a jakżeby inaczej, nie
może wskórać zbyt wiele, dlatego zwraca się po pomoc do Gerarda Edlinga -
okrytego złą sławą byłego prokuratora, który jest specjalistą od mowy ciała.
Prawda,
że brzmi ciekawie? Ja się skusiłam, jednak akcja na początku rozwija się bardzo
niespiesznie, a napięcie jest oszczędnie dawkowane. Prawdę mówiąc, w pewnym
momencie marzyłam tylko o tym, żeby zagadka Kompozytora została
rozwiązana, ale niespecjalnie interesowało mnie, jak do tego dojdzie. Również
sam tytułowy Behawiorysta mnie nie zachwycił. Wydawał się mało interesujący,
wycofany i pozbawiony ekspresji, choć nie można mu odmówić inteligencji i
wprawnego oka, które potrafi wychwycić najdrobniejsze niuanse ludzkiego zachowania.
Właśnie
motyw mowy ciała bardzo przypadł mi do gustu. Na co dzień raczej nie
zastanawiam się, ile zdradza moje ułożenie ciała w danej chwili, tymczasem
okazuje się, że nawet najdrobniejszy gest może wiele powiedzieć. Kolejny
ciekawy zabieg to oddanie społeczeństwu władzy nad życiem i śmiercią
przypadkowych ludzi. Czytelnik również zostaje w to wciągnięty, bo prędzej czy
później sam zaczyna zastanawiać się nad tym, jakiego wyboru by dokonał. A nie
jest to proste, bo wcale nie opiera się na zasadzie "zabić, czy
oszczędzić". Autor wykorzystał dylematy moralne ciężkiego kalibru i grał
na emocjach bez litości. Przy tym zrobił z Kompozytora naprawdę przebiegłego
przeciwnika. Przez długi czas walka z nim ma wymiar rozgrywki intelektualnej, a
na szali leży ludzkie życie. Policja z pomocą Behawiorysty chce uprzedzić
następny krok psychopaty, jednak ten wodzi ich za nos i sprawia, że tańczą, jak
im zagra (słowo daję, że te nawiązania muzyczne to tak same z siebie, a nie że
specjalnie w odniesieniu do Koncertu Krwi :D).
Kiedy
te właśnie praktycznie niemożliwe do rozwiązania dylematy mnie pochłonęły,
nastąpił pierwszy większy zwrot akcji, który zresztą dał początek lawinie
wydarzeń. I wiecie co? No po prostu nie mogłam dojść po nim do siebie, bo był
tak absurdalny i niedorzeczny, że głowa mała. Jeśli napiszę więcej, to będzie
duży spoiler, w każdym razie w tak rażącą niekompetencję to nawet ja nie mogę
uwierzyć.
Szukanie
przez śledczych jakiegoś punktu odniesienia, który pozwoliłby przybliżyć się do
ujęcia powiodło przez kilka ciekawych tematów, jak na przykład mniejszości
narodowe, kościół, syndrom sztokholmski, czy hybristofilia (tak, ja też nie
miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego dopóki nie przeczytałam o tym u
Mroza). Ten miszmasz pozwolił łączyć elementy układanki, jednak wydarzenia w
końcówce są tak straszliwie poupychane i dochodzi mnóstwo wcześniej
nieporuszanych aspektów, że odniosłam wrażenie, jakby autor dostał jakiegoś
nagłego napływu weny i musiał umieścić w książce wszystkie pomysły. No i
niestety, jak dla mnie sprawiło to wrażenie pisania naprędce. Zakończenie
natomiast z jednej strony sprawia, że ciągle myślę o "Behawioryście",
ale z drugiej zostawia jakiś taki niedosyt. Niektóre wątki mogłyby być bardziej
rozwinięte.
Słowem
podsumowania: "Behawiorystę" czytało mi się dobrze i szybko, jednak
nie jest to dla mnie mistrzostwo świata. Myślę jednak, że kiedyś wrócę do
twórczości pana Mroza, chodzi za mną seria o Joannie Chyłce, ale póki co nie
będzie to mój priorytet. W każdym razie pana Remigiusza nie skreślam i mam
nadzieję, że nasze następne spotkanie będzie bardziej owocne :D
Czytałam
wiele bardzo pozytywnych recenzji tej książki, dlatego ciekawi mnie, czy jestem
odosobniona w swojej opinii. Dajcie znać o tym co Wy sądzicie o "Behawioryście"
:)
Big
up!
Czytałam Kasację tego autora, była dobra, ale nic poza tym. Z Behawiorystą chcę się zapoznać, ale podejdę do tej pozycji z dużym dystansem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Ja nie miałam żadnych oczekiwań, więc nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam.
UsuńJa jeszcze nic nie czytałam Remigiusza Mroza, od czego zacząć?
OdpowiedzUsuńRaczej nie od "Behawiorysty" :D
UsuńMnie ta ksiazka sie podobala, zastrzezenia mialam tylko do koncowki. Nie sposob bylo zastanawiac sie, kogo by sie oszczedzilo w tej chorej grze, trzeba to autorowi przyznac :)
OdpowiedzUsuńW sumie to do tej pory się nad tym zastanawiam i nie umiem powiedzieć, co bym zrobiła.
UsuńPowiem ci, że Ekspozycja tego autora jest o niebo lepsza, tamte plot twisty mają sens i wbijają w fotel, szczególnie zakończenie. Behawiorysta mnie także nie zachwycił, więc spoko loko, rozumiem cię XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dobrze, że nie jestem sama :)
UsuńTeż mi kiepsko idzie zapoznawanie z twórczością pana Mroza. Dobrze, że są takie jak Twoja recenzje - dzięki temu wiadomo, że powinnam zacząć swoją przygodę z jego twórczością od czegoś zupełnie innego :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ;) i bardzo mi miło :D
UsuńJeszcze nie czytałam niczego Remigiusza Mroza, ale widzę, że niewiele tracę. Motywy dość mocno eksploatowane w skandynawskich kryminałach - dziękuję za tę recenzję, wiem, że mogę na razie odpuścić twórczość tego Autora.
OdpowiedzUsuńJa mam jakoś nie po drodze ze skandynawskimi kryminałami, ale bardzo mnie kuszą :)
UsuńTa przygoda czytelnicza jeszcze przede mną, może w wakacje uda mi się za nią zabrać. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Jak zwykle jestem ciekawa Twojej opinii :)
UsuńGratuluje świetnego bloga.
OdpowiedzUsuńChętnie podejmę z Tobą współpracę.
Proszę o kontakt na maila:
info@paywin.pl
Ja z kolei czytałam wyłącznie Ekspozycję i tam akcja rusza z kopyta od pierwszej sceny. Chwilami miałam wręcz wrażenie, że jest tego wszystkiego za dużo, że to bardziej powieść sensacyjna niż kryminalna, a główny bohater to takie skrzyżowanie Sherlocka, Rambo i Wolverine'a (rany goją się na nim w sposób cokolwiek zaskakujący).
OdpowiedzUsuńTematyka Behawiorysty jest mi dość bliska ze względu na wykształcenie, chociaż z drugiej strony mam od takich książek dużo większe wymagania. Niby wydaje się ciekawa, szczególnie w odniesieniu do oddania głosu "anonimowym masom", ale nie jestem przekonana, czy książka faktycznie by mi się spodobała. Jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce - czemu nie? Ale na pewno nie będę się za nią specjalnie rozglądać.
Wydaje mi się, że skoro "siedzisz w temacie", to mogłabyś się trochę rozczarować, bo, niestety, akcja nie jest poprowadzona perfekcyjnie, a niektóre ciekawe wątki zostały potraktowane po macoszemu.
UsuńZacna recka Ci powiem! :)
OdpowiedzUsuńI taki wątek też by mnie zachęcił do lektury, mimo że nicautora nie znam- no i ta cena? :D
A dziękuję bardzo :) fakt, przy wyborze tej książki, to cena miała kluczowe znaczenie :D
UsuńSiła tej książki według mnie tkwi głównie w tym, że napycha czytelnikowi głowę pytaniami, dylematy moralne zaczynają żyć w duszy i trudno się od nich uwolnić. Ja powracam do tego, bo nie potrafię sobie poukładać w głowie, co można zrobić w podobnej sytuacji. Brak wyboru to przecież też wybór w takim przypadku. Zakończenie nie do końca mnie usatysfakcjonowało, szczególnie, że pewien wątek został na tyle otwarty, iż obawiam się kontynuacji. Z jednej strony chciałoby się dowiedzieć więcej, a z drugiej boję się przeciągania, które może się okazać mało trafne. Poza tym rozwiązanie tej sprawy wydawało się niby oczywiste, takie musiało być, a z drugiej było w jakiś sposób zbyt banalne.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że mnie się książka bardzo podobała, chociaż jak widać mam jakieś tam zastrzeżenia. Mróz ma też swój styl konstruowania bohaterów i wydarzeń, języka, który nie zawsze mi odpowiada.
Zgadzam się i właśnie dlatego mam tak mieszane uczucia co do "Behawiorysty". Dylematy moralne, mówiąc kolokwialnie, zryły mi beret, że zastanawiałam się nad nimi nawet podczas błahych codziennych czynności, ale z drugiej strony przeszkadzało mi sporo rzeczy, tak że póki co nie będę się zapoznawać z innymi książkami Mroza
UsuńBardzo fajna recenzja, konkretna, bez zbędnego... ;) Po twórczość p. Mroza póki co nie sięgnęłam. Jakoś nie przekonują mnie do siebie autorzy, którzy wydają taką ilość książek w tak krótkim czasie. Pomysł z transmisją w internecie właściwie też nie wydaje się niczym nowym. Póki co odpuszczę sobie. :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Jakoś tak przemawiają do mnie konkrety, więc sama je stosuję :) co do Mroza, to też podchodzę z rezerwą do jego literackiej płodności. Jak widać - niebezpodstawnie.
UsuńMam identyczne wrażenia po lekturze "Behawiorysty" :) Gdzieś do połowy (nie pamiętam dokładnie, bo książkę czytałam od razu po premierze) była wciągająca i ciekawa, a później książka zrobiła się głupia i bezsensowna. Ale spróbuj z Chyłką, ta seria to może nie jest literackie mistrzostwo świata, ale czyta się ją bardzo przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńMam ją w jesiennych czytelniczych planach :)
UsuńDo tej pory czytałam same pochlebne opinie na temat i samego autora, jak i jego twórczości. Ja również nie paliłam się do spotkania z nim, jednak mistyfikacja pod nazwiskiem Logmansbo zmyliła mnie i właściwie tak zaczęła się moja przygoda z Mrozem. Póki co pochłaniam Czarną Madonnę, która przechodzi wszelkie wyobrażenia, a Behawiorystę zostawiam sobie jako przyszły smaczek ;)
OdpowiedzUsuńhttp://favouread.blogspot.com
Szkoda, że nie okazała się dla Ciebie mistrzostwem świata, mnie podobała się o wiele bardziej :) A seria o Chyłce również jest niczego sobie.
OdpowiedzUsuń