Tytuł: Migawki. Wspomnienia fotografa
Autor: Wojciech Plewiński
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 352
8/10
Wstępnie uporałam się z magisterką, więc mam nadzieję, że będę miała więcej czasu na czytanie i na bloga, bo maj pod tym względem był totalną porażką.
Bardzo
lubię biografie i nie zastanawiałam się długo, kiedy wydawnictwo Znak
Literanova zaproponowało mi egzemplarz książki "Migawki. Wspomnienia
fotografa" autorstwa Wojciecha Plewińskiego.
Już sam opis bardzo mnie
zachęcił:
Roman
Polański tańczący na stole. Maryla Rodowicz w kasku na tle „malowniczej” Nowej
Huty. Najodważniejsza sesja Anny Dymnej w negliżu pośród polnych kwiatów.
Intymny portret małżeństwa Komedów. Nadzwyczajne zdjęcia WOJCIECHA PLEWIŃSKIEGO
zapisały się już w historii. Legendarne postaci uchwycone w legendarnych
ujęciach.
Z jego zdjęć patrzą na nas piękne dziewczyny, niezapomniane „przekrojowe kociaki”, które przez lata zdobiły okładki najpopularniejszego PRL-owskiego tygodnika. Ich zazdrośni narzeczeni niejeden raz robili awantury w redakcji „Przekroju”, wściekli, że roznegliżowane zdjęcia ich ukochanych oglądała cała Polska.
Z jego zdjęć patrzą na nas piękne dziewczyny, niezapomniane „przekrojowe kociaki”, które przez lata zdobiły okładki najpopularniejszego PRL-owskiego tygodnika. Ich zazdrośni narzeczeni niejeden raz robili awantury w redakcji „Przekroju”, wściekli, że roznegliżowane zdjęcia ich ukochanych oglądała cała Polska.
Przyznaję
się jednak, że wywnioskowałam po nim, że będzie to opowieść o nieznanych, być
może czasem pikantnych szczegółach z życia gwiazd ówczesnej epoki, opowiedziana
z perspektywy świadka, który te historie uwieczniał na swoich fotografiach. Autor
serwuje nam coś zupełnie innego i nie jestem przez to ani trochę zawiedziona.
Historia
opowiedziana w "Migawkach" zaczyna się od wspomnień z dzieciństwa
autora, który spędził je w Kielcach i okolicznych miejscowościach. Dla mnie
jako mieszkanki świętokrzyskiego tym większą przyjemnością było poznawanie
miasta, w którym mieszkam, w czasach poprzedzających II wojnę światową. Autor
kreśli piękny, choć przesiąknięty wojennymi niepokojami obraz miejsc i
społeczeństwa, do których zaniosła go wojenna zawierucha. W sposób wyważony
opisuje również swoje studia w Krakowie, życie rodzinne, pierwsze kroki
stawiane w architekturze, wyjazdy w przeróżne zakątki świata, aż do pracy w
legendarnym już "Przekroju". Wszystko to opatrzone zostało przepięknymi
i niesamowicie klimatycznymi fotografiami autora.
Jestem
po prostu oczarowana "Migawkami". Plewiński w sposób niezwykle
plastyczny nakreślił obraz epoki, która bezpowrotnie minęła. Urzekły mnie
opisy przygotowań i prób do sztuk teatralnych, proces tworzenia każdego numeru
"Przekroju", którego znakiem rozpoznawczym były prześliczne
"Kociaki". Cały intelektualny i artystyczny światek głównie Krakowa lat powojennych został przedstawiony w niezwykle klimatyczny sposób.
Czytelnik nie tylko sam chciałby się znaleźć między tymi wszystkimi
osobistościami w jednej z modnych wówczas restauracji; autor prowadzi swoją
opowieść w taki sposób, że odbiorca niemal słyszy ten przyjemny gwar, bądź
przygląda się z zakątka sali przygotowującym się do sztuki aktorom. Z drugiej
strony autor dzieli się przeżyciami ze swoich wypraw, zarówno krajowych jak i
zagranicznych. Boże... jak niesamowicie zazdroszczę mu tego niczym
niezakłóconego obcowania z naturą, poznawania najdzikszych zakątków kraju,
których już teraz nie ma, albo są całkowicie niedostępne, a to wszystko bez
kłopotania się o nocleg i jedzenie, bo nikt nie miał problemu z tym, żeby spać
w stodole, małej izbie, czy pod gołym niebem.
"Migawki"
to książka, do której zdecydowanie powrócę nie raz. Czyta się ją lekko, a
opowieść snuta przez Plewińskiego po prostu wciąga. Po tej lekturze mam jednak
wrażenie, że "kiedyś było lepiej". Nie chcę tu zostać źle zrozumiana-
zdaję sobie sprawę (albo przynajmniej mam pewne na ten temat wyobrażenie), jak
trudno było ludziom zarówno w pierwszych powojennych latach, kiedy wszędzie
panował chaos, kraj leżał w gruzach i jedzenie było towarem deficytowym, jak i
w PRL-u, kiedy to partia decydowała o wszystkim. Mimo wszystko ludziom udawało
się spotykać w szerokim gronie, dyskutować o literaturze, sztuce, snuć plany.
Rozmowa w pociągu nie była niczym niezwykłym. Mam wrażenie, że być może właśnie
przez wojenne przeżycia ludzie byli bardziej odważni, otwarci, poszukiwali
kontaktu z innymi, zachowując przy tym zasady dawnego "dobrego wychowania"
i odpowiednich manier. Kto w dzisiejszych czasach widział dom, w którym książki
stanowią ścianki działowe, a kuzyni ze strony syna brata ciotki babci
zatrzymują się w nim na tak długo jak potrzebują, robiąc przy tym wszystko,
żeby rano w kuchni nie przeszkadzać przy robieniu śniadania domownikom?
Dla
mnie osobiście tamten świat jest niezwykle fascynujący. Brakuje mi go
dzisiaj, kiedy ze znajomymi można sobie "poklikać na fejsie" nie
wychodząc z domu, wrażenia z dalekich wycieczek "opowiedzieć" fotkami
na instagramie i kiedy nie trzeba mieć wielkiego talentu żeby zostać gwiazdą
(jednego sezonu zresztą...). Kiedy coś się zepsuje, to się nie zastanawiasz,
tylko to wyrzucasz, a zdjęcia z rodzinnych uroczystości zamiast do albumu,
wrzucasz do folderu w komputerze. Wiem, że to sentymentalne i oklepane, ale nie
macie wrażenia, że XXI wiek pozbawia nas potrzeby realnego kontaktu z drugim
człowiekiem?
Zatem,
tak jak widać, książka wprawiła mnie w melancholię i tęsknotę za czasami, kiedy
nawet moich rodziców nie było w planach, niemniej jednak trafia do tych
ulubionych i staje się ozdobą mojej biblioteczki. Gorąco polecam wielbicielom
biografii, książek o historii współczesnej i wszystkim, którzy lubią, kiedy
książka przenosi ich zupełnie inny świat.
Za
możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu:
XXI wiek niestety w wielu aspektach pozbawił nas tego, co w XX wieku było takie wartościowe - spotykania się, zawierania przyjaźni itd. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jego opowieści. Zgadzam się ze słowami Awioli.
OdpowiedzUsuń