Tytuł: Uległość
Autor:
Michel Houellebecq
Wydawnictwo:
W. A. B.
Liczba
stron: 286
7/10
"Cywilizacje
nie giną zamordowane, lecz umierają śmiercią samobójczą. "
Panie
Houellebecq, znowu się spotykamy. I znowu zrobił Pan na mnie niemałe wrażenie.
Miało
nie być o polityce, ale jednak parę słów muszę napisać, bo "Uległość"
nie należy do książek, nad którymi tak po prostu można przejść do porządku
dziennego, zwłaszcza w kontekście tego, co od jakiegoś czasu dzieje się w
Europie.
Jest
rok 2022, a więc niedaleka przyszłość. Wybory prezydenckie we Francji wygrywa
lider Bractwa Muzułmańskiego, Mohammed Ben Abbes. Niesie to za sobą szereg
zmian z początku wyglądających na nieistotne, w konsekwencji jednak
zmieniających dotychczasowy porządek. Szczególny nacisk położony zostaje na
reorganizację systemu edukacji, której filarem i wyznacznikiem ma być islam. W
takiej rzeczywistości musi odnaleźć się główny bohater- Francois, wykładowca
literatury na Sorbonie.
Moje
pierwsze spotkanie z twórczością Houellebecqa miało miejsce kilka lat temu.
Trafiłam wtedy na "Cząstki elementarne". Pamiętam, że wizja
zepsutego, konsumpcyjnego społeczeństwa, dążącego do samodestrukcji, zrobiła na
mnie ogromne wrażenie, a nawet nieco mnie przeraziła (tak to jest, kiedy młokos
bierze się za ambitną literaturę). "Uległość" została wydana w dniu
zamachu na redakcję "Charlie Hebdo" i, zważywszy na treść, już sam
ten zbieg okoliczności daje do myślenia. Jednak w powieści to nie zamachy i
terroryzm są siłą napędową sukcesu Bractwa Muzułmańskiego. Jest nią dekadentyzm
i wypalenie Europejczyków, w tym przypadku Francuzów, którzy, jak się wydaje,
nie wyznają żadnych wyższych wartości i dają się ponieść prądowi. Najlepszym
tego przykładem jest główny bohater, sorboński wykładowca po czterdziestce,
szanowany w środowisku ze względu na swoje prace na temat XIX- wiecznego
prozaika Huysmansa. Jego życie sprowadza się do prowadzenia wykładów, pisania
artykułów i romansów ze studentkami. Bez przyjaciół, rodziny, miłości-
średniozamożny, o dobrej pozycji społecznej, ale pusty jak skorupka
orzecha.
Michel Houellebecq dla jednych jest kontrowersyjnym twórcą, dla innych zaś wrażliwym pisarzem, myślicielem, który doskonale ubiera w słowa bolączki współczesnego świata. Według mnie jest przede wszystkim doskonałym obserwatorem. "Uległość" z gorzką ironią, a momentami kąśliwą satyrą obnaża słabość społeczeństwa. Dorobek cywilizacji europejskiej- głównie chrześcijański- został określony mianem cennego, ale jednak przeżytku, a sama religia chrześcijańska uznana za słabą i zbyt łatwo idącą na kompromisy. Ateizm z kolei jest uznawany za całkowity bezsens, a sami ateiści to zarozumialcy. Islam natomiast oferuje powrót do tradycji, w której rodzina jest najwyższą wartością, a miejsce kobiety jest w domu. Oprócz tego, między innymi dla wykładowców, przejście na islam było bardzo opłacalne ze względów ekonomicznych. Ład, porządek, stabilność, rozwój- nic, tylko korzystać, dlatego większość społeczeństwa nie zadaje żadnych pytań, tylko "ulegle" poddaje się zmianom.
W
powieści ludzka "obojętność" na wyższe wartości została rozpatrzona
głównie w aspekcie religii, które tracą tam swoją sferę sacrum, a stają się
tylko narzędziem podporządkowującym ludzi określonym celom. Prawie w ogóle nie
pojawia się natomiast pojęcie tożsamości narodowej. Oczywiście, tak jak cały
dorobek cywilizacyjny Europy, staje się to pojęciem niemal archaicznym.
Patriotyzm?- a komu to potrzebne?
"Uległość"
skłania do refleksji na temat świata w którym żyjemy. Pozostawia dużo pytań,
przede wszystkim o to, czy to, co się dzieje jest dobre, czy i jeśli tak, to co
należy zmienić i jakie miejsce w tym wszystkim zajmujemy my sami. Co do
odpowiedzi natomiast, to już chyba bardzo indywidualna sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli podobał Ci się wpis - zostaw komentarz. Będzie mi bardzo miło :)
A jeśli Ci się nie podobał - to też zostaw komentarz, byle (w miarę) cenzuralny i konstruktywny - chętnie dowiem się czegoś, czego bez Twojej pomocy bym się nie dowiedziała i poznam Twoje spojrzenie na dany temat :)